rozbita butelka z sokiem w centrum handlowym
julcik - 21-04-2005 00:55
Byłam w "lepszym"centrum handlowym(renomowane,markowe sklepy)
i przydarzyła mi się taka oto historia.Kupowałam coś w pośpiechu w piekarnio/ciastkarni obładowana zakupami z małym dzieckiem obok.Już miałam odejść od lady,gdy spadła mi jednorazówka z sokiem w szklanej butelce.Wszystko się rozciapkało,zrobiło mi się głupio i zaczęłam zbierać szkło.Jak z grubsza pozbierałam (sprzedawczynie 2 niezbyt zainteresowane,miny nieciekawe,sklep w pasażu,nie jako zamknięte pomieszczenie0)to zapytałam się pani co w tej sytuacji.Pani poinformowała mnie,że muszę poszukać kogoś z ochrony,powiedzieć co się stało i gdzie ,to wezwą sprzątaczkę.Tak też zrobiłam.W kolejce stały dość młode kobiety z dziećmi i jedna skomentowała"szczyty,pani nie powinna się tym zajmować,przecież takie rzeczy się zdażają".
Co o tym myślicie?A tak na przyszłość może ktoś wie jak taka sytuacja wygląda od strony np.prawnej jeżeli np.stłuczemy coś w sklepie lub nasze dziecko,rozlejemy coś.Lepiej wiedzieć jak się zachować i nie dać sobie w kaszę dmuchać.
Mądry Polak po szkodzie!
tomek1950 - 21-04-2005 01:34
Było to dość dawno. Czekałem na lotnisku w Sztokholmie na samolot do Warszawy. Opóźnienie spowodowane mgłą trwało kilka godzin. Pasażerów poproszono do baru na posiłek. Nałożyłem sobie na talerze (czasy u nas były kartkowe) i przed samą kasą, gdzie miałem okazać bilet do Warszawy, taca ze specjałami... wylądowała na podłodze. Zanim ochłonąłem z zaplecza wyskoczył Szwed o bardzo ciemnej karnacji skóry, :wink: , rzucił fachowym okiem na to co leżało na podłodze i po chwili nowa taca z identyczną zawartością czekała na mnie przy kasie. W tym samym czasie czarnoskóra Szwedka uprzątnęła bez słowa, ale z uśmiechem, rozmaśloną na podłodze zawartość mojej tacy.
Teska - 21-04-2005 08:09
...bo tak byc włąsnie powinno....
osowa - 21-04-2005 08:10
Południowa część Niemiec , upalne popołudnie- bardzo duży sklep z ubraniami ...Na czwartym piętrze dział dla maluchów – nigdy nie mijam go obojętnie: obwieszona do granic możliwości ubrankami w różnych kolorach, trzymając w jednej dłoni pasujące buty, a w drugiej przeuroczy kapelusik do zestawu - stoję na wpół żywa w kolejce do kasy. Za mną kobieta huśtające zaciekle wózek spacerowy. Dziecko grymasi , kręci się niespokojne- nie pomagają kołysania ani uspakajające słowa... po chwili hmm... rozlega się charakterystyczny dźwięk i roznosi w błyskawicznym tempie bardzo nieprzyjemny zapach – oglądam się do tyłu. Moim oczom ukazuje się treściwa plama - spis pokarmowy dwulatka . Nie będę się rozwodzić jak zareagował na to mój żołądek – faktem jest, że ledwo się powstrzymałam. Siłą woli przestałam dzielnie w oczekiwaniu do kasy, bijąc się w myślach z chęcią natychmiastowego opuszczenia lokalu. Obserwowałam całą sytuację. Panie z kasy błyskawicznie zadzwoniły po obsługę – zjawiła się w ilości sztuk dwie :z pełnym wyposażeniem -wiadro, mopy , szmatki - czystościowy arsenał składający się z kolorowych płynów przypchały na wózku . Z całym bałaganem rozprawiły się bez słowa, w oka mgnieniu podłoga ponownie zalśniła urokiem gresu , a w powietrzu unosił się już tylko aromat morskiej bryzy skondensowanej w areozolu- uwolniony ku uciesze wszystkich świadków przez dłonie kasjerki .
A kobietę z maluszkiem zaprowadzono na tył sklepu -do specjalnego pomieszczenia z akcesoriami jak w najlepiej urządzonym pokoju dla noworodka ( przewijak, środki czystości , umywalka itd..) , gdzie mogła zadbać odpowiednio o higienę swojej pociechy.
julcik - 21-04-2005 08:35
No właśnie,tak powinno być.U nas niestety jeszcze chyba nie wszędzie tak jest.Wiem,że np.w McDonald's mają takie zasady,że jak np.klient wyleje napój ,to wymieniają na nowy i sprzątają bez słowa.Akurat McDonaldsa nie jestem fanką,ale zasady mają z zachodu.
em_p - 21-04-2005 08:59
sprzątać nie musisz, ale za szkody odpowiadasz Ty... Chyba że butelka spadła z powodu złego ustawienia na półce np....
Majka - 21-04-2005 09:31
Zalezy gdzie, wyleje, jak doniesie na stolik, to może sie bujać.
W sklepach duzych, jest przewidziana pula na rzeczy zniszczone. Ale zanim pojawi się ktoś z obsługi, to wszystko ludzie rozdepczą. Brrr, dlatego tak nie lubie supermarketów.
Są różni rodzice i różne dzieci. Niektóre rzeczywiście nieznośne, rodzice pozwalają im na wszystko i po wizycie takiej "rodzinki" sklep wygląda jak po trzęsieniu ziemii.
Ciekawe, czy też uważacie, że za zniszczone towary ma płacić właściciel :roll:
em_p - 21-04-2005 09:58
hm, to nie tylko kwestia naszego "widzimisię" kto ma płacić za niechcące zniszczenie towaru w sklepie, te kwestie reguluje Kodeks Cywilny. Wszystko tak naprawdę zależy od sklepu -są takie, które posprzątają, zaliczą stratę w koszty i nie będą obciążać klienta, są takie, które natychmiast naślą ochroniarza, który zapłatę wyegzekwuje. Wczoraj w Ikei byłam świadkiem, jak pan wjechał wózkiem dzieciecym w stosik ceramicznych miseczek... Pan chciał płacić za pobite, ale obsługa stwierdziała, że wliczą to w koszty, kazdemu może sie zdarzyć... Pan na pewno stanie się teraz wiernym klientem, żeby spełnić poczucie obowiązku :-)
Agduś - 21-04-2005 10:14
A moja niespełna roczna córeczka siedziała sobie w wózku w Praktikerze i poszukiwała sobie zajęcia. Wszystko było takie ciekawe... W pewnym momencie rodzice (czyli my) nieostrożnie ustawili wózek zbyt blisko półki i wdali się w dyskusję z panią z obsługi. Tymczasem pociecha zauważyła coś ciekawego w zasięgu jej rączki. Sięgnęła. Niestety przedmiot okazał się cięższy niż się spodziewała i z hukiem wylądował na podłodze. Szybko oceniwszy, że dziecku nic się nie stało spojrzałam na podłogę, usiłując rozpoznać w rozbitych szczątkach co to było. Ze złym przeczuciem chwyciłam z półki coś w tym samym kolorze i zrobiło mi się ciepło - to coś było brzydkie, nie mogłam zgadnąć, do czego służyło i kosztowało ponad 50 zł. Z rezygnacją popatrzylliśmy po sobie gotowi zapłacić za własną nieuwagę, ale miła pani z obsługi wzięła resztki od nas i... tak się skończyło. Do dzisiaj nie wiem, co to było, wyglądało jak pojemnik na serwetki, ale najwyraźniej było przeznaczone do łazienki.
Nie powiem, że od teraz będę kupowała tylko w Praktikerze, ale ...
niciacia - 21-04-2005 10:21
Jeśli to była twoja butelka - za którą zapłaciłaś i panie były delikatnie mówiąc niegrzeczne, to trzeba było powiedzieć: oj, przepraszam, ktoś musi to chyba posprzątać, do widzenia
JoShi - 21-04-2005 11:34
Ciekawe, czy też uważacie, że za zniszczone towary ma płacić właściciel :roll: Przeciez wiadomo, ze nie placi wlasciciel tylko pozostali klienci, bo wlascicielowi sie musi wwszystko kalkulowac. Tyle, ze odbieglismy od tematu. Bo soczek jak rozumiem byl calkowicie prywatny i juz zaplacony a kwestia dotyczy sprzatania po kliencie.
Majka - 21-04-2005 11:55
Rany, przecież jeżeli wliczy sobie w koszty, to oznacza, że za to zapłacił.
Piszę tu o małych sklepach, bo wielkie centra przerzucaja takie kosztyu na......dostawców. To tak, jakbyscie o tym nie wiedzieli. :wink:
JoShi - 21-04-2005 11:58
Rany, przecież jeżeli wliczy sobie w koszty, to oznacza, że za to zapłacił. Nie zupelnie. Jesli z gory zaklada, ze bedzie takie rzeczy "wliczal w koszty" a w dodatku zaklada, okreslony zysk, to musi przyjac odpowiednio wysokiem marze, zeby mimo kosztow miec zysk. Finisz jest taki, ze za wszystko i tak zaplaci klient.
julcik - 21-04-2005 12:10
Tak niciacia tak miałam zrobić,ale nie zrobiłam,tylko zabawiłam się w sprzątaczkę.Sok był mój,kupiony gdzie indziej ,a rozbił się przez nieuwagę.
niciacia - 21-04-2005 15:26
Tak niciacia tak miałam zrobić,ale nie zrobiłam,tylko zabawiłam się w sprzątaczkę.Sok był mój,kupiony gdzie indziej ,a rozbił się przez nieuwagę. Człowiek uczy się przez całe życie i jeszcze ... umiera :)
A wiem, że potem, jak człowiek zrozumie, że był za grzeczny to czuje mały niedosyt :wink:
Magdzia - 21-04-2005 15:49
OK, ale co w sytuacji, kiedy butelka nie była nasza, tylko np. niechcący strąciliśmy ją z półki torebką? Czy mamy iść dalej i udawać, że to nie my (strasznie mnie wkurzają tacy, co widzą, że zrobili szkodę, ale jak się rozejrzą, i wydaje im się, że nikt nie widział, to szybko się oddalają z miejsca wypadku), czy przyznać się komuś z obsługi i uczciwie uregulować wyrządzoną szkodę? Prawdę mówiąc, to bałabym się po prostu uciec i nie zapłacić, przecież maja kamery, ochronę, wstyd by mi było, jakby mnie przy kasie zgarnęli. A swoją drogą, to też mnie drażnią złodzieje sklepowi, tacy, co to tu winogronko skubnie, tu orzeszka, tu coś, tam coś, że to niby "na spróbowanie". Potrafi taki stać 10 minut i obżerać się winogornami, truskawkami, orzechami łuskanymi... Dla mnie to po prostu kradzież. Towar do spróbowania podają hostessy. Za takich złodziei tez płacą wszyscy klienci.
JoShi - 21-04-2005 15:56
OK, ale co w sytuacji, kiedy butelka nie była nasza, tylko np. niechcący strąciliśmy ją z półki torebką? No coz to nie jest tematem tego watku, ale skoro nalegasz... Uwazam, ze kultura i przyzwoitosc nakazuje 'sprawcy' zachowac sie w okreslony sposob. Co z tym zrobi wlasciciel czy obsluga sklepu to osobna sprawa.
Oczywiscie w tej kwestii zgadzam sie z Toba.
Magdzia - 21-04-2005 16:03
OK, ale co w sytuacji, kiedy butelka nie była nasza, tylko np. niechcący strąciliśmy ją z półki torebką? No coz to nie jest tematem tego watku, ale skoro nalegasz... Uwazam, ze kultura i przyzwoitosc nakazuje 'sprawcy' zachowac sie w okreslony sposob. Co z tym zrobi wlasciciel czy obsluga sklepu to osobna sprawa.
Tak, więc wracam do wątku. Moim zdaniem, jeśli stłukliśmy NASZĄ butelkę z NASZYM sokiem, to jeśli jest to mały sklep i łatwo znaleźć kogoś z obsługi, lub pani nas śledzi między półkami (w niewielkich sklepach typu Biedronka panie które akurat nie siedza na kasie łażą za klientami jak za potencjalnymi złodziejami, co też mnie doprowadza do pasjii), można przeprosić po prostu i tyle. W iwekszych, gdzie nigdy nikogo nie ma, albo wszyscy są "z innego działu", chyba spokojnie można machnąć ręką, od sprzątania są służby porządkowe. Napewno nie bawić się w sprzątaczkę. Jak goszczę kogoś u mnie w domu i on coś stłucze albo rozleje, rozsypie itp., to nie oczekuję, że sam po sobie posprząta. Jest u mnie i to ja sprzątam i to samo chyba odnosi sie do sklepu. Zreszta ja też, płacąc za towar, płacę w jakimś tam stopniu za pracę obsługi sprzątającej.
Wowka - 21-04-2005 17:32
Kiedyś w Atenach na Place weszliśmy do małego sklepiku by "kupić co nieco". Był to jak już wspomniałem mały sklepik z bardzo wąskimi przejściami między regałami. Przez nieuwagę strąciłem plecaczkiem butelkę wina. Natychmiast podbiegł ktoś z personelu i posprzątał rozbite szkło. Z koszykiem podszedłem do kasy gdzie doliczono mi do zakupu wartość stłuczonego wina (prawie 8 € ). Oczywiście bez sprzeciwu zapłaciłem. Nie sądzę by za moje gapiostwo/nieuwagę miał ponosić straty właściciel sklepu.
Wiem, że w marketach często jest inna praktyka. Takie straty są wliczane w koszty działalności. Niemniej czytałem w prasie o takich przypadkach gdy kamery ochrony marketu rejestrowały klientów rozrywających opakowania by przyjrzeć się jakiemuś produktowi. Gdy taki klient zbliżał się do kasy, czekała tam już na niego ochrona z tym rozpakownym towarem i żądała jego zakupu.
Julcik - To nie do Ciebie należało sprzątanie rozbitego soku.
Takie przypadki są normalnością i personel sklepu winien być na to przygotowany. Wiem, że poczułaś się w tym momencie nieswojo (ja także wówczas w Atenach). Do Ciebie należało tylko uregulowanie należności za zniszczony towar. Oczywiście o ile zażądał tego od Ciebie sprzedający.
Pozdrawiam
[/u]
mdzalewscy - 21-04-2005 18:40
USA dokładnie CHICAGO, pare lat temu kupuję dwie krowy whisky (1,75 l.), na początku brak mozliwości kupna, bez pokazania w "ID" (dowód), że ma się 21 lat. Zostało mi to ładnie zapokawane, przy wychodzeniu ze sklepu a byłem już "wstawiony" rąbnołem tą reklamówką w futryne i wszystko poleciało na ziemię. Przybiegli pracownicy dostałem nowy towar i zostałem przeproszony za zajście :o :o
MALINKA - 21-04-2005 20:15
Nie trzeba wyjeżdżać za granicę tylko należy kupować w dobrych sklepach :wink: Z dwa lata temu w Poznaniu postanowiłam kupić sobie dobry alkohol. Był to doś duży sklep i ktos ciekawie wymyślił aby butelki z wódką poustawiać w takie śliczne stosiki na podłodze. Nie jestem szeroka ale jak ostatnia gapa zachaczyłam o ten stosik torebką. Muszę powiedzieć że obsługa zachowała się fachowo. Poproszono mnie tylko abym poczekała chwile na kierownika, aby można było spisać protokół. Nawet nie kazano mi płacić :D
A wracając do tematu. Uważam że panie ekspedientki zachowały się skandalicznie. Rozumiem że to była Twoja wina ale nie zrobiłaś tego specjalnie. A gdybyś weszła w mocno obłoconych butach to też musiałabyś sprzątać czy szukać obsługi?? Nie uważam że należy odejść i pozostawić jakby nigdy nic się nie stało. Moja córcia już kilka razy postawiła mnie w podobnej sytuacji. Za każdym razem szłam do obsługi prosić o jakąś szmatkę lub mopa. Ale reakcja była zawsze taka sama - mówiono że mam się nie przejmować i sprzątano. 8)
Filo - 21-04-2005 23:38
Ikea Katowice, w ostatni Poniedziałek. Klientka oglądała szklane kule i straciła nad jedną kontrolę - upadła na ziemię rozpryskując się w drobny mak. Kobieta była wyraźnie zawstydzona sytuacją, po chwili pojawiła się obsługa i klientka powiedziała "przepraszam upadło, chciałabym zapłacić" a usłyszała "nie ma takiej konieczności - zdarza się".
kroyena - 22-04-2005 07:54
rybka psuje się od głowy, jakie kierownictwo taka obsługa. :wink:
joola - 22-04-2005 18:10
[
A wiem, że potem, jak człowiek zrozumie, że był za grzeczny to czuje mały niedosyt :wink:
Julcik, weź butelkę z sokiem (najlepiej marchewkowym) idź do tego sklepu raz jeszcze, stłucz butelkę ponownie i powiedz słodko: :wink:
ps. zemsta jest słodka 8) :wink:
Aggi - 22-04-2005 20:48
A ja obaliłam w OBI półkę z obrazami :D Potłukło się dużo. Próbowałam zainteresować sobą ochronę oraz personel sklepu - bezskutecznie :o Miałam wręcz wrażenie, że celowo się pochowali. No to poszłam do kasy opowiedzieć o katastrofie i prosić o oszacowanie skali zniszczeń. Ku mojemu zdumieniu zostałam miło pożegnana bez uszczerbku dla portfela.
orfelis - 20-05-2005 00:52
We francji w duzym supermarkecie urwala mi sie raczka w opakowniu z piwem. Zaraz przyleciala ekpia sprzatajaca. A pan z ochrony powiedzial zeby sie nie przejmowac i wziasc sobie nastepny kartonik. Cos tam jeszcze psioczyl ze strasznie zle pakuja to piwo :)
I czytalam kiedys artukul wlasnie o takich "wpadakach", duze supermarkety maja to wliczone w koszta.
rzyraf - 23-05-2005 22:35
Pomysł z sokiem marchewkowym jest piekny. Ja od siebie dodałbym tylko buteleczke gencjany, takiej na spirytusie:)
Pozdrawiam
Tomek_J - 24-05-2005 08:08
które natychmiast naślą ochroniarza, który zapłatę wyegzekwuje. Wczoraj w Ikei byłam świadkiem, jak pan wjechał wózkiem dzieciecym w stosik ceramicznych miseczek... Pan chciał płacić za pobite, ale obsługa stwierdziała, że wliczą to w koszty, kazdemu może sie zdarzyć... No to ja już rozumiem czemu ikea ma takie ceny, jakie ma...
A BTW: co do płacenia - obowiązkiem klienta jest zapłacić za szkody, jakich narobił, ale wiadomo, że jeśli sklep nie wnosi roszczeń, nikt przy zdowych zmysłach nie będzie "wychodził przed orkiestrę". Natomiast co do posprzątania - zdecydowanie poczuwałbym się do odpowiedzialności, nie udawałbym, że nic się nie stało ani nie eprezentował stanowiska, że "nie ja mam posprzątać, bo nie mi za to płacą".
M@riusz_Radom - 24-05-2005 08:41
To chyba bierze się z tego, że każdy musi generować jakieś koszta ;)
W Praktikerach "praktykowana" ;) jest inna metoda, jeśli koszta są małe to nagle jakiś "sprzęt się uszkodzi" - generalnie jest to małe zarysowanie, pęknięta żarówka, takie tam pierdoły, a następnie jest silnie przeceniany "zazwyczaj 30% wartości i sprzedawany jakiemuś znajomemy królika lub pracownikowi tej sieci.
W takim wypadku każdy jest zadowolony - market - bo ma koszta które sobie odpisze od podatku - i pracownik - bo za marne pieniazki moze sobie kupić dobry sprzęt.
PS: Wiem o tym z pewnego źródła.
NOTO - 27-05-2005 08:59
sprzątać nie musisz, ale za szkody odpowiadasz Ty... Chyba że butelka spadła z powodu złego ustawienia na półce np.... TAK.
Dodatkowo przy ubezpieczeniu mieszkania dokupiłem ubezpieczenie OC mojej działałności (złej ale nieświadomej) obowiązujace w całej Polsce.
W razie problemów ubezpieczenie pokryje moje wpadki (kosztuje niewiele)
Zbigniew Rudnicki - 04-06-2005 21:42
W transporcie morskim stosowana jest zasada FOB (Free On Board) dotycząca zakresu odpowiedzialnosci za ładunek.
Jeśli przy wyładunku ładunek urwie sie z dźwigu i spadnie na pokład - odpowiada statek, jeśli na nabrzeże - port.
W sklepie linią graniczną jest lada.
W hipermarkecie - kasa.
Chyba, że klient dokonał "zamachu" na jakiś towar i celowo go uszkodził, lub n.p. zjadł.
Odnośnie sprzątania.
Klient nie jest, ani przygotowany, ani wyposażony do sprzątania czegoś co nawet przez swoją nieuwagę rozsypał, czy rozlał.
Włączenie się klienta do sprzątania może nawet spowodować dalsze szkody.
Samoobsługowy system sprzedaży przynosi hipermarketowi zyski daleko przekraczające straty spowodowane uszkodzeniem towarów, czy nawet drobnymi kradzieżami.
Janussz - 04-06-2005 23:39
Ponad miesiąc temu córka będąc z żoną w hipermarkecie wjechała wózkiem w szybę wystawową takiego stoiska prywatnego. Żona powiedziała spokojnie do faceta, żeby przestał się drzeć, bo od tego darcia twarzy, to dostanie zapalenia strun głosowych, a szyba się nie sklei. Dała mu adres i powiedziała, że pokryje koszty. No i czekamy na rachunek.
ewak39 - 05-06-2005 10:14
Ja bylam z moim maluchem w dosc luksusowym sklepie z artykulami do domu - od szkla po posciel (Anglia). Dla mnie jest to zupelny idiotyzm, ale pewnie dla zmaksymalizowania wykorzystania przestrzeni stawiaja tam jakies piramidki gdzie sie da. Zatrzymalam sie zapytac o cos obsluge - juz nie pamietam, czegos szukalam - i nie zauwazylam, ze w zasiegu reki Kuby znalazla sie piramida kieliszkow. Okropnych, wielkich, po 5 funtow sztuka... i moje dziecie radosnie sobie zlapalo obejrzec...
Rabnelo ich kilka, a obsluga najbardziej byla przejeta, czy dziecko sobie nic nie zrobilo... przyznam, ze ja tez bylam troche zla, ale nic nie mowilam, bo w koncu trzeba bylo zwrocic uwage, ze z wozka dal rade siegnac pokusy... Zapytalam, czy jestem cos winna, bo w koncu bylo mi tez glupio, ale oczywiscie nie bylo zadnej kwestii...
A skadinad potem cos takiego wyszlo w rozmowie ze znajomymi Anglikami, ze jezeli sklep stawia niebezpiecznie towary, to jeszcze moze zostac pociagniety do odpowiedzialnosci, a nie klient ma placic za stluczke. A tu tych niebezpiecznych stert, stosow, piramid i innych konstrukcji z towarami jest wszedzie mnostwo, w przejsciach, wystaja z polek... inna sprawa, ze nigdy nie bylam swiadkiem sytuacji, gdy to klient ma pokrywac straty, zawsze to oni przepraszaja w uklonach :) I faktycznie robi sie wtedy duzo sympatyczniej... i klient potem wraca do sklepu.
NOTO - 05-06-2005 21:12
Ponad miesiąc temu córka będąc z żoną w hipermarkecie wjechała wózkiem w szybę wystawową takiego stoiska prywatnego. Żona powiedziała spokojnie do faceta, żeby przestał się drzeć, bo od tego darcia twarzy, to dostanie zapalenia strun głosowych, a szyba się nie sklei. Dała mu adres i powiedziała, że pokryje koszty. No i czekamy na rachunek. Sprawdzcie w swojej polisie na dom. Moze macie wykupione OC. Bardzo często obowiązuje ono w całej polsce - wtedy ubezpieczalnia pokryje koszty.
Dominik! - 12-06-2005 21:46
Moim zdaniem sprawa jest prosta - za szkodę należy zapłacić, ale przepraszqm bardzo - nie wydaje mi się dobrym pomysłem sprzątanie. W opisanym przypadku - zebranie szkieł dobrze świadczy - ktoś np. dziecko mógł się o nie skaleczyć do momentu przybycia obsługi.
tripper - 05-07-2005 16:18
jezeli to byl Twoj sok, a nie sklepowy jeszcze nie kupiony, to powiedziec o tym komus z obslugi, pod zadnym pozorem nie sprzatac, raz, ze nie kazdy nosi ze soba szmate, szczotke & smietniczke, a dwa, ze czasy sie zmienily i panie sklepowe nie sa wszechmogace i klient jest w sklepie klientem, a nie petentem
mnie sie zdarzylo w castoramie ogladac jakies gadzety przy lustrze, chcialem jednego dotknac i nagle dziwnym trafem zostal mi w reku. pani, co stala obok, wziela to ode mnie, ulozyl tam gdzie bylo i spytala, czy sie nie skaleczylem
Góreczka - 27-07-2005 11:07
Kiedyś podczas przechodzenia między regałami w dość ciasnym sklepie ogrodniczym strąciłam doniczkę. Pani obsługująca z miną kata pozbierała skorupki i zniknęła. Przy kasie dostałam te skorupki i uwagę, że za zniszczenia muszę zapłacić. Zapłaciłam, bo w końcu strąciłam ją, mimo, że niechcący to jednak strąciłam. Po jakimś czasie w jednym z czasopism przeczytałam poradę prawnika jako odpowiedź na zapytanie osoby, która przeżyła analogiczną sytuację: "jeśli towar został nieprawidłowo ustawiony- tzn. w ciągu komunikacyjnym i wystawał poza regał ( u mnie tak właśnie było), to nie ma prawa obciążyć klienta, który w sposób niezamierzony spowodował uszkodzenie tego artykułu. Ta kobieta nie zapłaciła i sklep musiał sobie to wpuścić w straty.
tiferet - 09-08-2005 01:19
A ja jakiś czas temu wdepnęłam przypadkowo w całą paletę kefirów ustawioną na podłodze sklepu samoobsługowego w dziale nabiał... Jako że byłam dość zamyślona, nie zauważyłam tej drobnej niedogodności i jeszcze jakieś 5 metrów ciągnęłam za sobą na bucie rozmemłany plastikowy kubeczek po niniejszym produkcie, rozmazując pozostałą w nim zawartość po dziale owoców świeżych. Nie muszę chyba dodawać, że ekspedientka nie była zbyt szczęśliwa.... na szczęście nie musiałam ani płacić, ani sprzątać. (Buta musiałam jednakowoż oczyścić samodzielnie)
A tak z upełnie innej strony, to często zdarzało mi się sprzątać po klientach (pracuję za barem) i zupełnie inaczej odbiera się to wtedy, gdy ktoś chociaż przeprosi za swoje niedbalstwo niż gdy roszczeniowo żąda wytarcia stołu po wódce, którą sam wylał, nie mogąc donieść jej do ust.
Pozdrawiam
ciku - 09-08-2005 03:45
No właśnie,tak powinno być.U nas niestety jeszcze chyba nie wszędzie tak jest.Wiem,że np.w McDonald's mają takie zasady,że jak np.klient wyleje napój ,to wymieniają na nowy i sprzątają bez słowa.Akurat McDonaldsa nie jestem fanką,ale zasady mają z zachodu. Zasady z zachodu to moze maja w Polsce. W USA to najwieksza speluna, miejsce spotkan dziadkow albo roznych "srednio" czystych i zadbanych osob, na podlodze pelno smieci, syf, kiła i mogiła.
rrmi - 09-08-2005 03:53
Zasady z zachodu to moze maja w Polsce. W USA to najwieksza speluna, miejsce spotkan dziadkow albo roznych "srednio" czystych i zadbanych osob, na podlodze pelno smieci, syf, kiła i mogiła. tak wyglada McDonalds w USA
:lol: :lol:
ciku - 09-08-2005 04:00
A skadinad potem cos takiego wyszlo w rozmowie ze znajomymi Anglikami, ze jezeli sklep stawia niebezpiecznie towary, to jeszcze moze zostac pociagniety do odpowiedzialnosci, a nie klient ma placic za stluczke. Identycznie w USA - jeszcze Cie przeprosza, ze ustawili tak, ze moglo spasc i beda sie trzasc, zebys ich nie podala do sadu.