ďťż

"Co tanie - to drogie"





Sonika - 13-01-2005 19:49
Jest dużo wątków na Forum:
- szukam taniego wykonawcy......

Ciekawa jestem czy to powiedzenie się u Was sprawdziło i czy żałowaliście podjętych decyzji, w których cena brała górę, a potem się okazywało, że np. coś trzeba było przerabiać i płacić dwa razy?
Czy tanio, zawsze znaczyło także dobrze?





KFKF - 13-01-2005 20:38
Myślę że tak. Takie jest przynajmniej moje zdanie. Dlatego wolę brać trochę droższą a sprawdzoną firmę, niż szukać po ogłoszeniach w gazetach "fachowców". Choć nie zaprzeczam że nie można znaleźć i dobrych. Jak dotychczas korzystam z 2 firm. Jedna zajmowała się dachem i więźbą a druga resztą i jestem w miare zadowolony. Myęlę że reszte prac wykonam (instalacje wew., tynki i ocieplenia) zlecę dalej tej samej firmie.



mantra - 13-01-2005 21:45
U nas jest idealnie tak samo. Lepiej chyba zapłacić więcej sprawdzonej ekipie niż potem poprawiać po partaczach. Chociaż zgadzam się z poprzednikiem że można trafić na dobrych i tanich fachowców. Nam się tak udało trafić na dekarzy :D Szkoda tylko, że to taki deficytowy towar... :wink:



smutna lidka - 14-01-2005 08:24
Można też, tak jak ja, brać bardzo drogie firmy, które wszystko spartaczą.

Nie wiem, czy mogę się zgodzić z powiedzeniem "co tanie-to drogie", bo tego nie próbowałam. Wiem za to, że wysoka cena nie daję żadej gwarancji. Nawet jeżeli wezmę bardzo drogą ekipę, to może być tak, że za to samo za chwilę mogę płacić następnej drogiej, a i tak cały czas będzie źle zrobione. Za drenaż płaciłam już 3 razy. I dalej nie działa.

Nigdy nie kierowałam się ceną. Ale i tak nic mi to nie dało.





kze - 14-01-2005 09:21
Jak robiłem kiedys remont mieszkania to wziąłem glazurnika z ulicy. Ot stał maluch z nr telefonu... Wydawał mi się sympatyczny, młody (to pewnie ambitny i będzie chciał się wykazać by zdobyć referencje) i że będzie mu zależało..
Guzik prawda! :evil: Przychodził rano wypijał kawę ze mną i jak ja wychodziłem do pracy to on też znikał. Wydaje mi się, że podkradał ceresit i ogólnie partaczył.. :x
Tak więc wyrzuciłem goscia i wziąłęmdroższego z refrerencjami.
Dlatego myślę, że nie tyle 'co tanie to drogie", ale "co bez referencji to drogie"
:)



smutna lidka - 14-01-2005 10:35
Kze, referncje też nie są żadną gwarancją. Moje firmy nie tylko były bardzo drogie, ale też były polecane przez b.bliskich znajomych i w dodatku własciciele 2 z tych firm mieli wobec mnie spory dług wdzieczności (jeden nadal korzysta z mojej pomocy-myślałam , że sam wpadnie na to, że powinien przestać, ale przez półtora roku na to nie wpadł. Ograniczył się tylko do tego, że sie na mnie obraził. Gdyby nie znajomi to bym przynajmniej mogła mu powiedzieć, żeby radził sobie sam)

Jedyna solidna firma na mojej budowie to Gebauer. Dosyć droga (zwłaszcza, jak się ma 35 okien, ale było warto). Natomiast Welet jest jeszcze droższy, ale gdyby ktoś chciał się an nich zdecydować, to zalecam bardzo duża ostrożność.



kze - 14-01-2005 10:44
Niestety z referencjami też nie ma reguły. Natomiast jeśli chcę zminimalizować ryzyko, to teraz zamierzam brać tylko z referencjami i poleconych. Mam nadzieję, że Ci którzy polecają nie będą złośliwie podsyłać mi partaczy.. :D
Najgorsze jest to, że wcale nie jest łatwo znaleźć kogoś kto chce poprawiać. I ja się temu nie dziwię. W końcu też bym nie chciał po kimś poprawiać...



RYDZU - 14-01-2005 11:15
Ja na razie na stanie surowym stoję więc doświadczenia ttylko tego mągą tyczyć.
Według mnie rynek usług budowlanych wygląda tak: klient chce zapłacić to ja mu to zrobię - bez
względu na to czy mam o tym pojęcie czy nie, bo złapałem fuchę.

Tak było u mnie. Ekipa miała dobre referencje, oglądałem ich budowy. Robota szła super.
Aż do dachu - właściwie stropodachu. Wycieniając usługę doszłi do wniosku widać, że
co to za sztuka papę termozgrzewalną położyć. Teraz okazuje się, że to jednak sztuka i to
taka która będzie na razie mnie a docelowo ich sporo kosztowała.



markus_gdynia - 14-01-2005 13:44
W większości przypadków można powiedzieć, że ta zasada się sprawdza, chociaz mozna czasem trafić na "perełki". Dwa razy się sparzyłem, bo chciwość zwyciężyła i to mi wystarczy.



Teska - 14-01-2005 19:29
w wiekszosci to fakt...tanio zawsze wychodzi drozej....ale sa wyjątki :)



pattaya - 14-01-2005 20:04
Wpisałem "tak" bo myślałem ,że chodzi o meble z IKEA :wink:
Ale może być różnie.Chyba jednak w większości przypadków źle się to skończy.



fripp - 14-01-2005 21:23
No to sie troche posmialem, :D :D , czyzby ktos przeczytal podpis pod moimi postami??? :wink: :D
Jak wlasnie tak uwazam, moze jeszcze nie mam doswiadczen w budowlance, ale w pozostalych dziedzinach, wlasnie jestem tego zdania.
Kupujac tanie rzeczy nie licze na ich trwalosc. Z zalozenia nie sa to rzeczy, ktore maja sluzyc po wsze czasy. Jesli zas tak sie stanie, to mile zaskoczenie, ale raczej rzadko tak bywa.



Tommco - 14-01-2005 22:41
Nie zgadzam się z tym przysłowiem. Wiadomo, że można róznie trafić. Często może tak właśnie wyjść, ale też, biorąc drogą firmę nie można mieć pewności, że czegoś nie spierniczą. Często się okazuje, że jeśli firma jest droga i robi wrażenie profesjonalnej, to w jakiś sposób gorzej się ich nadzoruje, mniej patrzy na ręce...i wtedy wychodzą kwiatki....

Pozdrawiam

Tommco



joola - 15-01-2005 01:07
Nie zawsze(choć w większości), bo tak jak można trafić na partaczy, którzy się cenią a niewiele potrafią, tak można trafić na taniego i solidnego wykonawcę...a mój mąż mi zawsze powtarza: jesteśmy za biedni, żeby kupować rzeczy tanie :wink: (sparzyliśmy się właśnie na takim kooosmicznie drogim wykonawcy dachu :( )



Honorata - 18-01-2005 15:52
hmm, roznie bywa. Do murarki i dachu wzielismy firmy ktore zaoferowaly nam najtaniej za jak najwiecej i wybor byl dobry. Obydwie ekipy byly szybkie, solidne, neipijace, fachowe, naprawde na tip-top i do tego niedrogie. tak wiec mysle, ze przy tzw. czynniku ludzkim tanio nie zawsze znaczy zle, a drogo nei zawsze oznacza profesjonalizm. Bardziej to stwierdzenie odnioslabym do rzeczy materialnych np. porownania paneli za 15 zl z panelami za 80 zl, umywalki za 200 zl z umywalka za 1500 itp.



rosa - 18-01-2005 21:20
Jak widzę coś b.taniego to z reguły jest to dla mnie podejrzane! Budowa mnie tego nauczyła przez kilka lat! Dotyczy to firm jak i materiałów.



mirrud - 18-03-2005 08:28
Jesli zatrudniamy małe ekipy do poszczególnych etapów budowy (mury, dach, okna...) to przewaznie kolejna ekipa psioczy na poprzednią, jak to tamci spieprzyli i teraz ci już nie mogą dobrze wykonać swojej roboty.
Jedna większa firma będzie przeważnie droższa ale nie ma na kogo zwalić winy za wadliwe wykonanie.



Marek30022 - 18-03-2005 13:23
Nie zawsze trogo to bobrze ale zbyt tanio to przeważnie źle. Ja osobiście wybieram wykonawców z polecenia. Zwykle mówią na początku, że nie są najtańsi na rynku ale mogą bez wstydu pokazać to co już gdzieś zrobili.



Szadam - 21-03-2005 11:03
Kupowanie drogo nie daje większej gwarancji. Uprawdopodabnia - być może.
Po moim rocznym mieszkaniu .. jeden velux wymieniony, kabina sanplastu już 2 razy reklamowana, bateria wannowa z wyższej półki ma wąż do przysznica zwykły - już wymieniony, droga, specjalna szafka łazienkowa oddała już okleinę i jest wymieniona, a o wyciąganej wlewce z baterii w zlewie ( pomysł dość praktyczny ) lepiej nie mówić i nie dotykać.
Sąsiad zafundował sobie droższy dach z dachówki - mostki śniegowe oryginalne, firmowe, zupełnie się połamały rozwalając przy okazji dach. Teraz ma problem bo trzeba biegać i reklamować. Wykonawca mówił że to przez śnieg. Jakby te mostki na liście były :evil:

Proponuję hasło. Zanim kupisz pomyśl! Poczytaj i posłuchaj!



rosa - 22-03-2005 20:13
Uważam,że dobry fachowiec musi być nieco droższy. Problem dla nas jest w tym abyśmy z tych droższych wybrali fachowca!!!



Dominik! - 22-03-2005 22:31
Generalnie zgadzam się z tą zasadą, choć zdarzają się wyjątki. A z referencjami też bywa różnie. Ja miałaem z kolei dość ciekawe doświadczenia z jedną firmą: wybrałem ją z polecenia i z jednej roboty byłem bardzo zadowolony, natomiast z drugiej już nie tak bardzo. Musiałem patrzeć pracownkom bardzo na ręce, bo ich fuszerki by potem bardzo dużo pracy i pieniędzy kosztowały.



calibra2 - 18-10-2005 10:35
Miałam inne zdanie ale teraz przychylam sie do większości :D



- 18-10-2005 10:39
Ja mam taką zasadę - wybieram dobre jakościowo rzeczy i... się targuję lub szukam firmy oferującej TO SAMO taniej. Nie daję się za to skusić na zamienniki. Celuję w półkę "średnią ciut wyższą".
W ankiecie zaznaczyłam TAK - za "okazje" trzeba czasem zapłacić dwa razy



pasco - 18-10-2005 12:01
I tak, i nie.
Jeżeli chodzi o produkty, tanie raczej nie oznacza "dobre" (chociaż wyjątki się zdarzają). Ogólnie w mojej rodzinie przyjmujemy dewizę "tanie mięso psy jedzą"

Jeżeli chodzi o wykonawstwo - z tym bywa różnie. Można znaleźć taniego i solidnego fachowca, można też partacza za grube pieniądze. Nie ma tu reguły, bo to zależy od ludzi.



W i e l k o p o l a n k a - 06-07-2006 16:50


... NIE BYŁ TAKI TANI, WLICZAJĄC NAPRAWĘ SZKÓD.

Jak już wcześniej wspomniałam, nie mam innej możliwości walki z nierzetelnym „fachowcem”, gdyż, mimo licznych świadków jego niekompetencji, brakuje mi pieniędzy na wszczęcie postępowania sądowego oraz wycenę szkód (które – powoli - sama zaczynam je naprawiać).

Pan Robert Kasp_ _ _ k, zamieszkały w Poznaniu przy ulicy Grochow_ _ _ _j, podjął się wykonania u mnie remontu, za który otrzymał pełną zapłatę, a na który podpisaliśmy umowę. (Zdaję sobie sprawę, że jest ona pełna braków – w końcu po raz pierwszy robiłam coś takiego i miałam nadzieję nigdy jej nie używać. Żałuję zwłaszcza, że po II części remontu nie dopisałam aneksu – tak, jak po pierwszej – de facto, Pan Robert nie skończył nawet poprawek, które zadeklarował się wykonać na początku maja.) Niestety, nie remontu nie dokończył w uzgodnionym terminie, co więcej, „sfuszerował” część roboty. Jakkolwiek do położenia przezeń paneli w dużym pokoju i płytek na korytarzu i w kuchni nie mam zastrzeżeń, stanowczo nie powinien zabierać się on za roboty malarsko – tapeciarskie. A może, po uzyskaniu mojego zaufania, uznał, że więcej nie musi się już starać...? Faktem jest, że przyklejone przez niego tapety odklejają się, są pełne pęcherzyków, przez „pomalowane” ściany i sufity miejscami prześwituje podłoże – położono tylko 1 warstwę „Cieszynki”, powtórnie przyklejone stare listwy panelowe nie zostały oczyszczone ze starego kleju i odpadły.
Wielokrotnie umawialiśmy się z Panem Robertem na dokonanie poprawek, ale nie dotrzymał żadnego (i nie jest to tzw. przesadnia) z terminów. Czekałam na próżno - nie miał nawet tyle przyzwoitości, żeby powiadomić mnie, iż nie przyjdzie. Minęło kilka tygodni. Obecnie naśmiewa się ze mnie, że nie mogę nic mu zrobić, gdyż wszczęcie postępowania kosztuje 10 tys. złotych (wie, że nie stać mnie na to) i trwa przynajmniej pół roku (a naprawić szkody trzeba jak najprędzej...).

Pan Robert z początku wydaje się miły i życzliwy – doradza, sam deklaruje się wykonać za darmo drobne usługi (na przykład, obiecał mi przesunięcie lampy, przewiercenie dziury na przewód komputerowy oraz powieszenie mebli w kuchni), a później nie sposób doprosić się go o przywrócenie stanu sprzed remontu (zawieszenie zdjętych przez niego karniszy i lamp, przykręcenie kontaktów – jeden z nich został przez niego zalany zaprawą murarską, podpiłowanie drzwi, które nie domykają się po położeniu przez niego podłogi).

Nie należy liczyć też na jego uczciwość w sprawach finansowych. Poproszony o dokładną wycenę, podaje ją chętnie, jednak z każdym dniem koszta wzrastają, bo okazuje się, że czegoś nie uwzględnił, nie wiedział, dawno nie kupował (z drugiej strony – jak sam twierdzi – jest bardzo zajętym człowiekiem, gdyż z jednego remontu śpieszy na drugi – więc jak świadczy o nim fakt, że nie orientuje się w cenach produktów, których codziennie używa...!?).

Pan Robert lubi się podejmować rzeczy, o których nie ma pojęcia. Wspomniane wcześniej listwy panelowe odkleiły się poprzednim lokatorom. Chciałam wymienić je na nowe, ale Pan Robert (teraz już wiem, że w trosce o własną kieszeń – otrzymał pieniądze na materiały razem ze swoją zapłatą – resztki materiałów zabrał sobie) przekonał mnie, że lepiej będzie zostawić stare. Poprosiłam zatem, żeby je obejrzał i sprawdził, czy nie będzie żadnych kłopotów. Nie uczynił tego, a następnego dnia okazało się, że ma problemy z ich zamocowaniem, gdyż są to „panele starego typu” i kładło się je „w inny sposób”.

Ulubionymi mottami Pana Roberta są: „Jakoś się dogadamy” (po czym wychodzi na jaw, że dogadać się można tylko na ustalonych przez niego zasadach, czyli płacąc mu więcej albo zgadzając się na prace wykonane nie według wcześniejszych ustaleń, a jego „widzimisię”, nie dokończone) oraz: „Pani będzie zadowolona” (jeżeli jednak próbuje się mu wyrazić swe niezadowolenie i nakłonić go do poprawek, zachowuje się jak rozkapryszone dziecko: milcząc i patrząc w ścianę udaje, że nie słyszy, wychodzi z pomieszczenia, rzuca słuchawkę telefonu itd.). Ewentualnie przekręca słowa rozmówcy (poproszony o ponowne przyklejenie paneli oznajmia, że nie będzie za darmo wieszał szafek w kuchni) albo stosuje taktykę zaprzeczania i zrzucania odpowiedzialności (twierdzi, że to nie on zdjął lampy, że to ja złośliwie odkleiłam panele, że niczego podobnego nie obiecywał, albo, że stał się ofiarą nieszczęśliwego zbiegu okoliczności itd.).

Pan Robert inną miarkę stosuje do siebie, a inną do reszty ludzkości. Kilkakrotnie spóźnił się godzinę lub dwie z rozpoczęciem pracy – nie zadzwonił do mnie na komórkę, nie przeprosił nawet, a nagabnięty, wytłumaczył się korkami. Kiedy jednak dostawca farb spóźnił się o godzinę z tego samego powodu, potrafił głośno komentować jego niesolidność.
Kilkanaście razy obiecywał do mnie zadzwonić – z rozmaitych powodów. O ile pamiętam, nie zadzwonił ani razu (po otrzymaniu zapłaty – na pewno). Przez wiele dni nie odbierał telefonu, nie reagował na nagrane na poczcie głosowej ponaglenia i prośby o kontakt, ignorował smsy – wydaje mi się, że raz nawet odebrał i zaraz przerwał połączenie. Świadomie unikał kontaktu ze mną, ale gdy dowiedział się, że byłam u niego w domu i zostawiłam mu kartkę (uprzejmą zresztą) z prośbą, by zadzwonił, był oburzony, że (jak się wyraził) ośmieliłam się go „nachodzić” i groził pozwem sądowym z tego powodu. Oznajmił, że takie rzeczy rozwiązuje się telefonicznie. Ale – po pierwsze – na telefony do tego pana straciłam już kilkadziesiąt złotych, a miałam „sieciówkę”, po drugie – jeśliby naprawiłby swoje fuszerki, nie zamierzałam już się z nim kontaktować, po trzecie – o ile wiem, słowo „nachodzenie” nie oznacza jednej jedynej wizyty, i to w sprawie swoich własnych roszczeń.

Dla ścisłości podam, że Pan Robert nie wykonywał remontu sam – pomagał mu starszy kolega, Pan Radek. Niestety, nie mam jego namiarów, bo może on poczułby się w obowiązku dokonać poprawek. Wywarł na mnie o wiele lepsze wrażenie, niż jego wspólnik – do prac, które wykonał on sam (na przykład wyszpachlowanie małego pokoju) nie mam zastrzeżeń.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ewagotuje.htw.pl