ďťż

Dużo ludzi z prowincji przyjeżdza do Warszawy?





Warszawiak - 07-06-2004 23:07
Co robić?





mieczotronix - 07-06-2004 23:17
zbuduj dom pod miastem



Jezier - 07-06-2004 23:25
Ja przyjechałem do Warszawy ale nie z, tylko na prowincję.



Maxtorka - 08-06-2004 09:13
Warszawiak-jeśli tak dużo osób przyjeżdża do Warszawy z prowincji to musisz przyznać Warszawa staje się największą prowincją w Polsce!!!
Jak Ci to przeszkadza musisz się z niej po prostu wynieść jak radzi Mieczotronix.

Pozdrowienia

Maxtorka





barbapis - 08-06-2004 09:17

Co robić? Zaakceptować i polubić!



Kon111 - 08-06-2004 09:24

Co robić? To pytanie czy stwierdzenie.
Czego Warszawiak oczekujesz w odpowiedzi - współczucia.
Mieszkam w W-wie od lat i uważam, że przyjeżdzający do stolicy ludzie (no może po za mafia z Rosji) poprawiają średnią.
Natomiast najbardziej psują atmosferę rdzenni warszawiacy w dresach....



remx - 08-06-2004 10:34
A może człowiek próbuje siać zamęt i agresję. Pełno takich na forum Gazety Wyborczej



remx - 08-06-2004 10:35
Tzn sugeruję aby nie zwracać uwagi na takie posty



Honorata - 08-06-2004 11:49
co robić z czym :o ?



jasieks - 08-06-2004 14:39
Strasznie tu jadowicie, więc się dołączę. Warszawiak pytanie do Ciebie: w którym pokoleniu jesteś Warszawiakiem?



ziaba - 08-06-2004 14:59
O ho , "Ojciec prać ? " :D

Żałość mnie ogarnia i wstyd, kiedy np. na wakacjach, gdzie jestem np. na campingu, muszę ukrywać, że jestem z Warszawy.
A cóż to takiego lepszego w niej jest ?
W czymże jestem lepsza od rdzennego Łodzianina czy Ziabiej Wólki ???

Więcej pokory.
Rdzenni z dziada pradziada przybyli ze słomą w butach.

ps. rodowód do wglądu.
ziaba

Polska. :D :D :D



Majka - 08-06-2004 15:31
A ja tam sie pchać nie będę. Lubię swoją wiochę :lol: :lol: :lol:



Wowka - 08-06-2004 15:52
Olejcie faceta. To jego pytanie jest zwyczajną prowokacją w celu ..... no własnie w jakim celu?



ziaba - 08-06-2004 16:31
Masz rację, to typ z cyklu "wsadzić kij w mrowisko" lub jak " wyrwać pszczółce nóżki".

uziabienia



Jezier - 08-06-2004 16:53
Nawet prowokacyjny wątek może być ciekawy. Wszystko zależy kto i jak się będzie wypowiadał. Ten mi wygląda na taki co to wbrew woli autora mógłby się nieźle rozwinąć.



ziaba - 09-06-2004 08:32
Zaczynamy od rzucania kamieniami czy od nadymania się?

"Ludzie tworzą społeczeństwo, te zaś określa granice"
( przynajmniej przyzwoitości )



jamles - 09-06-2004 13:33

O ho , "Ojciec prać ? " :D

Żałość mnie ogarnia i wstyd, kiedy np. na wakacjach, gdzie jestem np. na campingu, muszę ukrywać, że jestem z Warszawy.
ziaba
Polska. :D :D :D
a ja ze Śląska :oops:



- 09-06-2004 13:35
powiem nawet więcej od Warszawiaka
z Pragi też ciągną do Warszawy
jeśli jesteś prawdziwym Warszawiakiem to wiesz co mam na myśli :wink:



paj^ - 14-06-2004 16:09
przed 6 laty mieszkalem 10 lat w W-wie, poznalem fajnych ludzi
i burakow, ale jakos nigdy mi nie przyszlo na mysl zeby ich szufladkowac, skad biora sie te kretynskie porownania???
do dzis mamy przyjaciol ze stolicy, aa przypomnialo mi sie cos.. mamy z moja Kasia znajonego z Nowego Targu, ktory teraz mieszka w stolicy i twierdzi, ze jego stopa nigdy nie powstanie w stolicy Podhala ... niezle zakompleksiony jelop.....



Drizzt - 16-06-2004 11:42
Jak mawiają znajomi "w każdy piatek po pracy rodowici warszawiacy jadą do swoich rodzin na wieś"



Ew-ka - 16-06-2004 16:22
...jak to ,co robić ??

...Uczyć się od nich ,uczyć .......



Magdzia - 17-06-2004 09:51
Smutne to, ale prawdziwe, co pisze Warszawiak - ludzie ciągną do Warszawki, żeby się dorobić. W mojej firmie na 14 osób może 3 są warszawiakami, reszta jest spoza. Ja mieszkam od 7 lat w stolicy, mąż też nie jest tutejszy, i odliczamy dni do przeprowadzki na wieś. A szkoda mi tych wszystkich przyjezdnych tak samo jak szkoda mi siebie, że musiałam spędzić tu tyle lat żeby stać mnie było na własny dom na prowincji. Pozdrawiam wszystkich prowincjuszy :)



tomek1950 - 17-06-2004 20:57
Jestem warszawiakiem od 7 pokoleń, bo tyle mogę doliczyć się przodków po mieczu i po kądzieli na warszawskich cmentarzach, a urodziłem się ... w Łodzi. I co? Jestem lepszy lub gorszy z tego powodu od innych forumowiczów?
Łysol w dresie i kijem czy z Warszawy, czy Ziabiej Wólki zawsze będzie łysolem niezależnie gdzie sie on i jego przodkowie urodzili.



Magdzia - 18-06-2004 09:44
Ale w tej już przysłowiowej Ziabiej Wólce trudno spotkać łysola z kijem, za to na ulicach W-wy to powszechny widok. Niestety.



Jolka - 18-06-2004 13:35
Czy ktoś przypadkiem nie próbuje mnie obrażać :wink: albo Ziaby.
Moja Żabia Wola jest blisko W-wy, ale rzeczywiście cięzko spotkać wspomniane indywiduum. Natomiast już kilka km blizej, proszę bardzo.



Magdzia - 18-06-2004 14:24

Czy ktoś przypadkiem nie próbuje mnie obrażać :wink: albo Ziaby.
Moja Żabia Wola jest blisko W-wy, ale rzeczywiście cięzko spotkać wspomniane indywiduum. Natomiast już kilka km blizej, proszę bardzo.
Wręćz przeciwnie! Właśnie chodzi o pokazanie przewagi Żabiej Woli i nnych małych miejscowości nad miastami (nie tylko W-wa). A tak w ogóle, to też znam osobiście Żabią Wolę, byliśmy tam ostatnio z moim ślubnym kupić kominek, to też niedaleko mnie :)



Jolka - 18-06-2004 14:28
Oczywiście moje pytanie było żartobliwe. :lol:
Jeśli masz blisko do Żabiej Woli, to czemu nie spotkałam Cię (chyba?) w naszej Grupie Grodzisko - Nadarzyńskiej.



Magdzia - 18-06-2004 14:33

Oczywiście moje pytanie było żartobliwe. :lol:
Jeśli masz blisko do Żabiej Woli, to czemu nie spotkałam Cię (chyba?) w naszej Grupie Grodzisko - Nadarzyńskiej.
A nie wiem, jakoś tak, nie lubię się za bardzo afiszować...



Jolka - 18-06-2004 14:39
http://murator.com.pl/forum/viewtopi...9329&start=600

Zapraszamy, afiszować sie możesz tylko tyle ile do tej pory. :)



Magdzia - 18-06-2004 14:41
A nie, grupę znam, czytałam, ale skoro cała dyskusja skupiła się na warunkach drogowych dojazdu do W-wy, to sie nie udzielam, bo na razie nie dojeżdzam, a jak już będę, to pociągiem...



tomek1950 - 18-06-2004 19:57

Ale w tej już przysłowiowej Ziabiej Wólce trudno spotkać łysola z kijem, za to na ulicach W-wy to powszechny widok. Niestety. Magdziu, albo mam pecha, albo Ty masz szczęście. W mojej wiosce "łysola" ze sztachetą spotkać łatwo. Pod sklepem gdzie można zaopatrzyć się w "Cyculę" (niewtajemniczonym wyjaśniam, że jest to napitek składający się z rozpuszczonych różowych landrynek + spirytus do mocy ok 17%) tłum sie kłębi. Strach nie tylko przejść, ale i przejechać samochodem bo pusta butelka może wylądować na dachu.
Na szczęście mieszkam na kolonii 3 km dalej.

PS Te napitki posiadają różne nazwy w chyba zależności od producenta:
Cycula, Siedemnastka, Byk co zwala z nóg itd.



Magdzia - 21-06-2004 09:52
Landrynki? to chyba jakaś luksusowa wersja? Ja słyszałam o siarce w tych "kompocikach" dla podkręcenia mocy, a wiem, co mówie, bo ojciec mojego znajomego miał rozlewnię win. (Hmmm... "win" chyba powinno byc :wink: )
A wracając do tematu łysoli - nie mówię, że w ogóle nie ma, ale że trudniej spotkać. Tzw. element znajdzie się wszędzie, ale w miastach jest go chyba więcej, albo bardziej rzuca się w oczy. To jest socjologicznie - historycznie - na wsi zawsze byli ludzie ciężkiej pracy - spokojni, pracowici, zyjący z uprawy ziemi czy z hodowli zwierząt ludzie (albo bogaci żyjący z pracy tych ludzi :wink: ). Natomiast do miast, odkąd tylko istniały, ciągnął wszelki "element" - złodzieje, oszuści, niebieskie ptaki, panie lekkich obyczajów itp. W miastach łatwiej się było ukryć, znaleźć ofiarę itd. I tak jest do dziś. Na wsi takiemu drechowi byłoby trudniej, bo co by sie nie stało, to wiadomo, kto to zrobił. A w mieście jest on anonimowyn drechem jakich tysiące. Poza tym, przede wszystkim na wsiach mieszkała szlachta. Jak już jakiś "Pan" wybrał się do miasta, to raczej w interesach albo żeby zobaczyć kawałek świata, na zakupy itd. Miasta tworzyli przekupnie, handlarze, rzemieślnicy, lichwiarze i szumowiny. Dlatego ci, którzy twierdzą, iż od pokoleń są mieszczuchami pochodzą od tych właśnie ludzi. To jest inna mentalność niz na wsi, gdzie ludzie pochodzą albo od parobków/chłopów pańszczyźnianych (większość) albo od szlachty. Dlatego na wsi żyje się inaczej i inni są ludzie.



Ew-ka - 21-06-2004 11:37
budując na wsi -jednym słowem-zostaniesz ....szlachcianką ????? :wink:



Magdzia - 21-06-2004 12:08
Nie, chodziło mi o genezę tego, że na wsi jest spokojniej i ludzie inni niz w mieście. I w przeciwieństwie do tego, co napisał autor tego wątku to wieś "psieje" z czasem, bo coraz więcej mieszczuchów z ich miejskimi zachowaniami przenosi się na wieś. Nie chcę nikogo urazić, bo większość budujących na wsi to fajni, inteligentni i kulturalni ludzie, ale uciakam na wieś przed dresiarzami spod mojego bloku, którzy podjeżdzają swoją beemą i włączają muzykę tak, że mi wszystko w domu podskakuje od basów, albo przed nastoletnim synem sąsiadów, który sobie troszkę głośno lubi muzyczki posłuchać (niestety, nasze gusta się nie pokrywają kompletnie), a tu nagle na sąsiedniej działce pobudował się taki młody wilk, do którego tacy właśnie koledzy w "strojach sportowych" przyjeżdzają w weekendy i robią sobie imprezy przy grillu, no i znów mi zaczyna szkło skakać postole od basów, bo przecież "Pan na zagrodzie równy wojewodzie" - u siebie jest, ma prawo... Więc moim świętym prawem jest denerwować się na tych, co ściągają na wieś nie mając pojęcia o kulturze i życiu na wsi, bo to mieszczuchy psują wieś, a nie prowincjusze psują miasto :evil:



tomek1950 - 21-06-2004 23:58
Magdziu, tam gdzie chcę w spokoju zamieszkać na emeryturze, to Mazury. Sytuacja jest trochę inna. Zaraz po wojnie wysiedlono prawie wszystkich mieszkańców. Następnie w ramach akcji Wisła mazury, a przynajmniej okolicę w której remontuję chałupę zasiedlono Ukraincami i Łemkami. Brak ciągłości. Dano tym ludziom ziemię, domy, gospodarstwa. Następnie w ramach "jedynego słusznego systemu" stworzona tam spółdzielnie produkcyjne i PGRy zabierając in daną ziemię. "Cycula" i inne tego typu napitki (faktycznie siarki w nich dużo - miałem okazję raz spróbować tego specjału) to tak zwane, przepraszam za wyrażenie "mózgojeby". Wiekszości koneserów tych trunków już nic się nie chce. Byle mieć parę złotych na następną flaszkę.
Wies mazurska to nie jest typowa wieś. Szukając chałupy do kupienia zjeździłem sporo. Mazury to nie stateczne podlasie z tradycjami i pokoleniami leżącymi na miejscowych cmentarzach. To nowi ludzie w nowym miejscu. To tak jak emigracja ze wsi do miasta o której napisałaś. Oni teraz często też emigrują do miasta. Niektórzy w poszukiwaniu pracy, niektórzy w poszukiwaniu okazji. Historia lubi się powtarzać.



Magdzia - 22-06-2004 10:35
Znam Mazury, i moim zdaniem nie jest to kwestia braku tradycji, bo to przecież nie była terra nova, przecież byli tam ludzi i ci ludzie (ich potomkowie) nadal tam mieszkają. Moim zdaniem jest to kwestia komercjalizacji - całe Mazury przestały być spokojną, rybacką dzielnicą Polski, a stały się, a raczej próbują być, rekreacyjnym centrum. Wyzbyto się własnej tożsamości po to, żeby dogodzić przyjezdnym - ludzie przebudowują domy, podwórka, przestają uprawiać ziemię czy ryby łowić, za to tworzą nowe "gospodarstwa agroturystyczne". To jest żałosne. Znam tez trochę Bieszczady, skąd właśnie wysiedlono wspomnianych przez Ciebie Łemków w akcji Wisła - i tam też się robi zagłębie turystyczne. Ludzie działki kupują na starość, żeby się zaszyć w głuszy i dzięki temu ta głusza przestaje istnieć. W ciągu kilku lat, od kiedy jeżdże w Bieszczady to samo miejsce z cichego, odludnego naprawdę zakątka zmieniło się w pole namiotowe, gdzie przyjeżdzają polscy "hippisi" z bębnami, rodziny z bandą wrzeszczących dzieciaków, z pasmi itp. A było tak przyjemnie...



neptunek - 22-06-2004 10:51
OOOO Magdzia trafilas w moj ulubiony rejon :D ale faktycznie - kiedys w Bieszczadach bylo tak wspaniale - a teraz - przybywa mieszczuchow ktorym wydaje sie ze jak sie wyrwa z miasta to wolno im robic wszystko - zagluszaja, smierdza (pala np butelki po napojach w ogniskach), smieca niesamowicie (bo ktos posprzata za nich :(), dra sie na calego .... ech .... nawet na jeziorze juz nie ma spokoju jak tacy przyjada to musze sie napic i pokazac jak to oni wspaniele potrafia np plywac na drugi brzeg ... tyle tylko ze drugi brzeg na oko to jest za 50 m, a faktycznie jest za 300 m, i nagle taki delikwent niknie .... szkoda ze WOPR go wylawia ;)



tomek1950 - 22-06-2004 11:10
W okolicy mam kilku emerytów co zaszyli się w głuszy, ale na szczęście zarówno moja chałupa, jak i kilka innych stoją w dużej odległosci od innych zabudowań. I jak na razie nic nie zapowiada najazdu "stonki" bo wieś nie jest w samym sercu Wielkich Jezior Mazurskich. Niech tak zostanie. :)



Magdzia - 22-06-2004 11:29
No i widzicie - to wielkie miasta psują prowincję, a nie odwrotnie...



neptunek - 22-06-2004 11:32

No i widzicie - to wielkie miasta psują prowincję, a nie odwrotnie... Bo u siebie juz popsuli wszystko - te slawne lyse glowy, basy, dresiarstwo ... wiec trzeba teraz popsuc tam gdzie jest jeszcze spokojnie :(



godul1 - 22-06-2004 12:39
Warszawa da sie lubić :-))
Żeby nie było niedomówień - chodzi tu głównie o pieniądze. Resztę trzeba jakoś znieść. Chociaż urodziłem się w Warszawie to specjalnie za nią nie przepadam. Za dużo tam zgiełku, brudu, ludzie są nieuprzejmi i wogóle prowincja jest lepsza.
Pozdrawiam wszystkich prowincjuszy(bez względu na posiadanie czy też brak herbu).
Warszawiaków też pozdrawiam bo to tyż fajne są ludziska.



Maxtorka - 22-06-2004 13:47
Do Magdzi , Neptunka i wszystkich wielbicieli Bieszczadów . Jeżdżę w Bieszczady od prawie czterdziestu lat , najpierw z rodzicami potem samodzielnie z własną rodzinką . To prawda , że nie są to teraz tereny jak z "Wilczych ech" czy z "Siekierezady" bo też ludzie są inni . Ale jak się wyjdzie na połoniny i popatrzy dookoła to zapomina się o cywilizacji , dresach , bejsbolach i hałasie wszechobecnie panującym . Jeżdżę również co roku w Tatry i muszę przyznać , że po Bieszczadach chodzą trochę inni ludzie . Na bieszczadzkim szlaku jest normą pozdrawianie mijających turystów natomiast w Tatrach już niekoniecznie . Nie mówiąc o nieuprzejmości , poganianiu na trudniejszych odcinkach szlaków ,przepychankach itp. Ale to wynika niestety z braku kultury i elementarnych zasad dobrego wychowania i to niezależnie skąd się pochodzi .

Pozdrowienia Maxtorka



neptunek - 22-06-2004 14:29
Maxtorka a moze nie dlatego ze chodza inni ludzie (bo ludz taki sam :)) a dlatego ze infrastruktura jest inna?? do Tatr wala ci wszyscy (ogolnie nazwijmy ich dresiarze) bo tam co zakatek knajpa, szpan, przepych, itp itd a w Bieszczadach jednak jest tego mniej, i juz takim "nowowygodnickim szpanerom" sie nie chce kawalek podejsc by napic sie piwa.

Jednak obserwuje ze zgroza iz Bieszczady takze podlegaja tym przobrazeniom i nie idzie to w dobra strone. Pamietam te same miejsca 20 lat temu jak i teraz - ogromna roznica.



Magdzia - 22-06-2004 14:43
Zgadzam się z przedmówcą. Ja wprawdzie nie znam Bieszczad od 40 lat, a zaledwie od 4 (wżeniłam się w rodzinę posiadającą "daczę" nad Soliną), ale nawet w ciągu tych 4 lat zaobserwowałam różnicę. Jak byłam tam pierwszy raz było cicho, spokojnie, samotnie, przychodzili znajomi miejscowi, bardzo mili, sympatyczni, gościnii itd. prości ludzie, a w ostatnie lato sąsiedzi byli nie do wytrzymania, bo 1. ciągle kosili trawę kosiarką, 2. mieli b. upierdliwego jamnika - szczekacza, 3. miełi ciągle płączące dziecko, 3. przyjeżdzali do nich ciągle jacyś znajomi i robili nocne imprezy ze spiewami i grą na wspomnianych przeze mnie bębnach, 4. ogólnie byli głośni, nawet jak wołali dziecko na posiłek to cała Solina musiała ich słyszeć. Już nie wspomnę o motorówkach z nowobogackimi, któzy średnio parę razy dziennie jeżdzili do pobliskiego skelpiku/baru na piwo (na Solinie jest strefa ciszy, nie wolno używać motorówek).



neptunek - 22-06-2004 14:50
Magdzia nad Solina motorowki to jest nic w porownaniu z Mazurami - tam to sie dopiero dzieje :(

Niestety jak ktos sie nie potrafi zachowac w miescie to nie bedzie zachowywal sie ianczej w innym miejscu typu lono natury - a i rodzice czesto wysylaja swoje "pociechy" na taka wyprawe by sie wyszalaly a im nie przeszkadzaly - tylko zapominaja ze innym to moze przeszkadzac ... ale to juz nie ich problem.



Maxtorka - 22-06-2004 14:54
Neptunek masz rację - dwadzieścia lat temu Bieszczady były takie jakich byśmy sobie życzyły - dzikie , puste i czyste . Niestety nie można ludziom i "ludziom" zabronić tam jeżdzić ale myślę , że trzeba ich uczyć od najmłodszych lat zasad kulturalnego obcowania z innymi ludżmi i naturą .
Nasze dzieci pewne zasady wynoszą z domu i to my a nie nikt inny jest odpowiedzialny za ich wychowanie . Przykład idzie z góry i mam nadzieję że nie będę się musiała wstydzić za mojego syna jak samodzielnie pojedzie w Bieszczady być może już w tym roku .

Mimo wszystko uważam że w Bieszczadach można odnależć spokój i ciszę .

Pozdrowienia [ jeszcze nie bieszczadzkie ]

Maxtorka



neptunek - 22-06-2004 14:58

Nasze dzieci pewne zasady wynoszą z domu i to my a nie nikt inny jest odpowiedzialny za ich wychowanie . Przykład idzie z góry i mam nadzieję że nie będę się musiała wstydzić za mojego syna jak samodzielnie pojedzie w Bieszczady być może już w tym roku . Masz racje w 100% ale zbyt czesto widze te "dzieci" przy rodzicach jak sie zachowuja a co sie z nimi dzieje jak przyjada same w Bieszczady :(


Mimo wszystko uważam że w Bieszczadach można odnależć spokój i ciszę Pewnie ze mozna - nie twierdze iz nie, ale coraz trodniej o to, ostatnio w moim ulubionym miejscu zrobilo sie tak gesto ze az woda zaczela sie robic brudna :(



Maxtorka - 22-06-2004 14:59
Magdzia - Solina dla Bieszczadów to jak Zakopane dla Tatr . Prawdziwe Bieszczady to Ustrzyki Górne , Wetlina i piękne góry dookoła . Tu naprawdę jest fajnie i przeważnie spokojnie .

Pozdrawiam

Maxtorka



Magdzia - 22-06-2004 15:49
Nie miałam na myśli miejscowości Solina ani samej tamy i tego wszystkiego wokół, tylko jeziora - znam okolice Teleśnicy Oczwarowej.



neptunek - 22-06-2004 15:51
Magdzia wiem ze dla obcych to dziwna nazwa - ale Telesnica Oszwarowa ;)



Magdzia - 22-06-2004 16:19

Magdzia wiem ze dla obcych to dziwna nazwa - ale Telesnica Oszwarowa ;) :o :o :o



- 23-06-2004 12:00

Jak mawiają znajomi "w każdy piatek po pracy rodowici warszawiacy jadą do swoich rodzin na wieś" To prawda.
Przyjeżdżają ci "rodowici" i psują opinię o mieście i mieszkańcach. Duże miasta dają poczucie anonimowości i jak przejedzie taki jeden z drugą "wyszumi" się to póżniej wszyscy myślą że to norma wśród mieszkańców. Jak wracają do siebie na wieś to jak aniołki nie do poznania.



kroyena - 24-06-2004 14:10
Oddaj pięknym za nadobne:
Jedź na prowincję. :lol:

Nie wiń ludzi tylko Urzędy Skarbowe i MF, jak chcesz mieć spokój z kontrolami to musisz uciec do Warszawy i tam nie jesteś już dużą firmą tylko średnią.

Na dokładkę dołożę, że w ten sposób Warszawka spija soki z całego kraju (wiekszość podatków firmy odprowadzają do miejsca rejestracji) więc co się dziwisz, ludzie chcą żyć, a wy im nie pozwalacie, a co najmniej poziom obniżacie. Też mi stolic dbająca o dobro kraju.



Wowka - 24-06-2004 15:10
Byłem wczoraj w Warszawie... Byłem przez kilka godzin... przyjechałem z prowincji.... ale nikomu o tym nie mówiłem... Bo bałem się, że warszawiak (autor wątku) mnie rozpozna i kijami jeszcze obije....



godul1 - 24-06-2004 15:24
Nie przesadzaj Wowka. Warszawa nie jest stolicą nietolerancji. Wszedzie zdażają się objawy strachu przed napływem tańszej, lepiej wykształconej, bardziej elastycznej i mobilnej ludności. Z regóły najgłośniej krzycza ci ktorzy sa tym bezpośrednio zagrożeni. Takie jest życie.
A żyje się tam gdzie sie ma prace. Inaczej przymiera się głodem albo przejada oszczędności.



kroyena - 24-06-2004 17:00
godul1 no co Ty tV nie oglądał, my druga Japonia, albo 3 świat ponad 7% wsrostu PKB mamy :-? .
Ciekawe ile jeszcze z ludzi można wycisną, może jak za dawnych lat 300%. :evil:



godul1 - 25-06-2004 09:45
Kroyena,
zgadłeś, niemam zyzora wiec nie ogladam. Nawet jeśli bym miał to pewnie nie miał bym czasu coby go oglądać:-).
Z ludzi duzo więcej sie już rzeczywiście nie wyciagnie ale pazerne państwo powinno wreszcie docenic starania przedsiębiorczych i obniżyć podatki.



kroyena - 25-06-2004 09:58
godulku
Ale ty ty ładnie piszesz, a z czym się Tobie kojarzy nazwisko Belka? Bo mnie z odbieramien części oszczędności, które zbierałem na budowę domku.
Ponieważ nie masz "szklanej kulu" to cię informuję że mamy nowego premiera. Ciekawe kto się wstrzymał bo było takie głosowanie, że tylko jeden.
Nasz Głównodowodzący tak ładnie potem odpowiadał, że tylko jeden cyctat z Kabaretu POTEM mi się nasunął: "łże jak pies, a nadodatek nieźle mu idzie". I na tym polega polityka w RP.
W związku z powyższym wróżę co innego, co pewnie zainteresuje wszystkich forumowiczów:
Nowy podatek: KATASTRALNY.
W końcu premier to fachowiec od nowych podatków, a nie od cięć budżetowych.

Głosowanie to powinno ucieszyć Warszawiaka około 250 nowych z prowincji nie przyjedzie do Warszawki w najbliższym czasie.



mieczotronix - 25-06-2004 10:29

Wszedzie zdażają się objawy strachu przed napływem tańszej, lepiej wykształconej, bardziej elastycznej i mobilnej ludności. Z regóły najgłośniej krzycza ci ktorzy sa tym bezpośrednio zagrożeni. Masz na myśli taką ludność?
No ciekawe, kto tak krzyczy i kto ma tyle naprzeciwko tejże ludności napływowej, czy też opływowej



godul1 - 25-06-2004 13:08
Mieczu, tu akurat myslałem o Warszawiaku.
Kroyena, nie jestem zwolennikiem żontu. Mam nadzieje że agonia obecnej władzy nie potrwa długo. Co do katastru to mówi sie o nim conajmniej od 5 lat. Nie mam co prawda zaufania do obecnaj ekipy ale nie sądze aby wymiar podatku katastralnego dotknął przecietnego zjadacza chleba. Najprawdopodobnie bedzie to danina wyrażona w promilach wartości nieruchomości wiec pewnie nie będzie dużo wyższy od podatku gruntowego.
O ile panowie z wiejskiego cyrku tego nie spieprzą to powinno to wejść w miare bezboleśnie. Niestety doświadczenie życiowe podpowiada, że do szacowania wartości nieruchomosci i ściagania podatku towarzycze powołaja kolejną agencje gdzie prawdopodobnie wsadzą czerwonego"wróbla" i zrobia z tego kolejna maszynkę do robienia kasy kosztem biednych podatników.



inwestor - 25-06-2004 18:42
Ho ho Mieczu takie zagrożenie to nawet nawet ;-). Co prawda z wykształceniem to tak sobie (wolę jak mają bardziej wykształcone ;-) ) ale czemu nie, niech przybywa do stolicy (może być nawet z siostrą).
Pozdrawiam



kroyena - 28-06-2004 09:23
godul
z podpisu wynika. że na razie remontujęsz więc katastrat beżiesz miał zbliżony do 0,000.... Ci co budują nowe będą mieli weselej.



godul1 - 28-06-2004 11:04
Kroyena,
Mój podpis jest już lekko zdezaktualizowany:-). Remont skończyłem na początku roku. W przyszłym roku, a najpóxniej za trzy wiosny ruszam z budową wiec kataster tak czy inaczej spotka kazdego. Największy problem beda mieli emeryci posiadajacy nieruchomości w centrach dużych miast. Tak czy inaczej ten podatek powsciaga moje ambicje budowlane.



- 28-06-2004 18:00
Tu się w pełni zgodzę. Dodatkowo powściaga moje ambicje ukochana żona (chyba ma rację, bo nie chcemy brać kredytu, a chcemy szybko skończyć).



- 28-06-2004 18:06
Wracając do tematu.
Warszawiak wierz mi, że gdyby był wybór ludzie ci (z prowincji) nie pchaliby się do Warszawki
Ja naprzykład chciałbym Wielkie Księstwo Poznańskie (ale stare, a nie z naleciałościami o których ostatnio głośno) i najlepiej od morza do morza.
Podejrzewam, że inne regiony chciałyby to samo, a bez naszych podatków to byście się zagotowali w tym sosie własnym.
Niby stolica niby rządzić ma, a proszę od co najmniej pół roku paraliż i wszystko się kula. Czyżby to oznaczało że system dobrze ustawiony?
Wierz mi Warszawiak wszyscy ci ludzie (no dobra większość) co do Was przyjeżdża wolałaby zostać w swoich małych ojczyznach, gdyby im tylko pozwolić żyć w godziwych warunkach.



kroyena - 28-06-2004 18:08
Sorki ten Gość z powyżej to ja. :-?



kroyena - 02-07-2004 14:51
Ej niedługo będzie można założyć wątek:
Dużo ludzi z warszawy przyjeżdża na prowincję.

Dla sympatyków Warszawiaka.
Nie pomogło rozbicie Kas Chorych, bedzieci jeździć na prowincję się leczyć.

PS. I tak nikt w to nie uwierzy, po prostu znowu zabierzecie prowincji.



thalex - 18-07-2004 22:42
Widziałem wcześniej temat ale nie miałem nic do napisania a w ostatnich dwóch tygodniach przyjeżdżałem do Warszawy aż trzy razy. Jadę od Janek i przed centrum ze 4 km albo w lewo albo w prawo no to w lewo skręciłem bo byłem na lewym pasie. Przed wiaduktem tłok się robi mały, ktoś miga kierunkiem zaraz obok mnie więc zwolniłem nieco, żeby sobie wjechał na mój pas a tu jakaś awaria tzn włącza awaryjne i jedzie (kurde auto mu się popsuło czy co? :o) ale po przejechaniu z 50 metrów już auto było chyba dobre- no tak to wyglądało z mojego punktu widzenia a dla niego to musiało być jakieś nie lada wydarzenie he, he.

Na rądzie koło Castoramy chyba jest nakaz używania sygnałow dźwiękowych :o , ja skręcałem w prawo więc tam byłem krótko ale odgłosy z rąda jakąś chwilę do mnie docierały jeszcze.

Przy okazji następnego przyjazdu na przejściu dla pieszych przechodźeń wymachuje do kierowcy a kierowca korzysta z nakazu i po sygnale :evil: oczywiście patrze na nich a oni gadu gadu ale nawet nie długo, posprawdzali (każdy sobie) czy im czoło nie zmiękło i droga znowu wolna.

Oj co kraj to obyczaj a co miasto to "kultura".



mieczotronix - 18-07-2004 23:01
ja nic z tego nie zrozumiałem!



_ZBYCH_ - 18-07-2004 23:05

ja nic z tego nie zrozumiałem! Nie przejmuj się, ja też :lol:



thalex - 19-07-2004 00:07

ja nic z tego nie zrozumiałem! Nie przejmuj się, ja też :lol:

:cry: :cry: :cry: :cry: :cry:
:cry: :cry: :cry: :cry: :cry:



kroyena - 19-07-2004 08:52
thalex nie przejmuj się łony chyba po stolicy mało jeżdżą. Wymiana stuków w czoło to gra wstępna. 8)
Widziłem jak dwóch gości na środkowym pasie ronda (w stolicy łoczywiście) po grze wstępnej wyskoczyli z autek i pięścić się zaczęli. A tak im się do pracy spieszyło :lol: .
Wiesz kto na tym wyszedł najlepiej?
Klosze, bo jak się chłopki tak pięścili to jednemu pozłacany zegarek się omsknął, może złoty (a gostek pod krafatem i fryzury umysłowego nie miał).
Nie zauwazyli, jak w afekcie pojechali dalej.
Nie ma to jak dobrze zacząć dzień. :wink:



ziaba - 19-07-2004 09:46
Objaśniam co następuje:
* światła awaryjne - "brachu dzięki "
* czółko poklepanie - "tu się ma mózg"
* palec środkowy w górę - określenie kierunku wiatru zgodnie z którym można spadać
* sygnał dźwiękowy - widoczna oznaka spotkania dawno nie widzianego znajomego, który pożyczył jakiś czas temu 300 zł .
* ponaglanie swiatłami - uświadomienie, iż pojazd posiada możliwości prędkości nadświetlnej

Specjalne oznaczenia / tylko dla kobiet !! /

* maślane oczy, zachwyt zapierający dech nad rozsądkiem i erudycją Pana Na Niebiesiech z Białym Napisem, spijanie każdej mądrości niczym ze źródła wiedzy wszelakiej i ostatecznej ,oraz rytmiczne potakiwanie z elementami bicia w biust jakoś tak falujący niespodziewanie erotycznie.
( całość zwieńczona oszczędnością 300 zł.za nie pobranie takiego dziwnego papierka)



- 19-07-2004 10:34

Wracając do tematu.
Warszawiak wierz mi, że gdyby był wybór ludzie ci (z prowincji) nie pchaliby się do Warszawki
Ja naprzykład chciałbym Wielkie Księstwo Poznańskie (ale stare, a nie z naleciałościami o których ostatnio głośno) i najlepiej od morza do morza.
Podejrzewam, że inne regiony chciałyby to samo, a bez naszych podatków to byście się zagotowali w tym sosie własnym.
Niby stolica niby rządzić ma, a proszę od co najmniej pół roku paraliż i wszystko się kula. Czyżby to oznaczało że system dobrze ustawiony?
Wierz mi Warszawiak wszyscy ci ludzie (no dobra większość) co do Was przyjeżdża wolałaby zostać w swoich małych ojczyznach, gdyby im tylko pozwolić żyć w godziwych warunkach.
No własnie w tym jest cała przyczyna że do stolicy na rządzenie to z całej polski naród wali a pretensje to do watszawiaków I gdzie tu logika i konsekwencja :o Jakie ustawy polacy sobie pouchwalali takie mają prawo jakich ludzi wybrali do sejmu takie ustawy. A że w Warszawie jest sejm i instytucje centralne to juz taka jest rola stolicy gdzieś to musi być. Nie jest tak słodko jak się przyjezdnym wydaje. Ceny w sklepach wysokie drogie utrzymanie i co przyjedzie jedna z drugim i za połowę stawki na czarno zasuwa i rynek pracy psuje.



kroyena - 19-07-2004 10:59
Ty Gosciu, a słyszłeś o tzw. wolnym rynku.
Jak nie chceta tych z prowincji za 1/2 stawki przyjmować to sobie przywróćcie starą Ustawę o zameldowaniu w stolicy i obowiązek zróbcie, że w Stołlicy moga pracować tylko w niej zameldowani.

A tak poważnie to ludziska teraz na czarno do Unii jadą pracować, bo te Wasze stawki *1/2 to się nie opłacają.
W weekendy to różne takie autobusy na 3 i 4 na trasach wchodza ze 110-120, jakby nie pamietały jak wygląda autobus nadziany na drzewo.

Tfu, żebym nie wykrakał.

Więc temat można uznać za nieaktualny. Może lepiej zacząć wątek Prowincja jedzie do Brukseli.

Tam stawki zupełnie inne.



- 19-07-2004 17:02
Gdyby wsadzili Wróbla to by nie było żle bo to akurat fachowiec i zaradzania uczył sie w kilku firmach z rankingu 500 najwiekszych Forbesa a ze zna kilku ludzi z ukladu? bardziej woje sie tych co to " nie matura lecz chec szczera....." bo dobrymi chęciami to piekło jest wybrukowane.
a co do warsiawki to w tym cyrku na wiejskiej to stanowi ona mniejszość



Sonika - 19-07-2004 21:17
Dużo ludzi z Polski przyjeżdża do Londynu.
Co robić?



Tomek_J - 20-07-2004 08:27
BTW: przypomniał mi się taki wierszyk autorstwa Andrzeja Waligórskiego:

Przeniósł się szczur do miasta, rozejrzał się z wolna,
Patrzy, a za nim drepcze mała myszka polna
Wtedy szczur oburzony rozdarł na nią pyska:
- To straszne jak ta wiocha do miasta się wciska.



inwestor - 20-07-2004 09:31

BTW: przypomniał mi się taki wierszyk autorstwa Andrzeja Waligórskiego:

Przeniósł się szczur do miasta, rozejrzał się z wolna,
Patrzy, a za nim drepcze mała myszka polna
Wtedy szczur oburzony rozdarł na nią pyska:
- To straszne jak ta wiocha do miasta się wciska.
Piękny i pouczający ten wierszyk :wink: :D i myślę że również bardzo mocno osadzony w nszych realiach.
Ale to całkiem normalna sprawa że ludzie ze wsi przenoszą się do miast taka jest tendencja na całym swiecie. W naszym kraju na wsiach i w małych miasteczkach w porównaniu z innymi krajami mieszka bardzo dużo ludzi ok. 1/4 ludności. Docelowo ma sie ta relacja zmniejszyć do 1/10 lub jeszcze mniej. Więc wracając do tematu watku nic w tym dziwnego że dużo ludzi przyjerzdza do Warszawy. Sprawa jednak nie jest w tym. Problem jest w tym że niektórzy mieszkańcy (patrz wierszyk podany przez kol. Tomka_J) uważaja się za "lepszych" co budzi zrozumiały sprzeciw przyjezdnych. Myślę że cały ten całkiem ciekawy wątek powstał własnie z tej przyczyny. Myśle że sporo osób mieszkających na wsiach i w małych miastaczkach tak w głebi duszy ma jakiś kompleks z tego powodu (myśle że niepotrzebnie) natomiast część mieszkańców dużych miast uważa sie za "lepszych" od innych z tego tylko powodu że mieszka w dużych miastach to chyba głównie te "szczury"
Pozdrawiam



ziaba - 20-07-2004 10:48
Ciekawi mnie , czemu ktoś, kto np. niedawno byl znacznej nadwagi i udało mu się schudnąć wyśmiewa się z "braci większych " z niemiłosiernym poczuciem wyższości.
Czemu powstał ten wątek..komu i czemu miał on się przyczynić ?

Udowodnić sobie własną miastowość czy czyjąś małomiasteczkowość ?
Będę powtarzać do znudzenia: nie ważne skąd człowiek pochodzi.
Ważne jaki jest.



Tomek_J - 20-07-2004 11:52

nie ważne skąd człowiek pochodzi. Ważne jaki jest. ziaba, 100% racji. Tylko że to teoria.

Z racji swojej pracy dużo jeżdżę służbowo po Polsce. Naprawdę bardzo widoczne jest, jak region kraju przekłada się (oczywiście generalizuję) na pewne cechy ludzi zamieszkujących go. W najmniej oczekiwanych momentach wychodzi: poniemiecki ordnung poznaniaków, sknerstwo krakusów, zaściankowość bialostocczyzny, bylejactwo kielecczyzny albo zagłębia, czy nabzdyczenie i zadufanie warszawiaków. Piszę to nie po to, by kogoś ti obrażać (sam mieszkam w jednym z ww. regionów) ale istnieją pewne stereotypy np. górala, wsi kieleckiej itd., a przecież coś u ich podstaw leży...



kroyena - 20-07-2004 12:01
Tomek_J no z tym ordnungiem to przesadziłeś, nawet u Pani Kulczyk w Starym Browarze, jak moje dziecko wchodzi do toalety to zamyka nos, a mnie podrzuca, odrzuca, no cosik z rzucaniem.
A takie ładne centrum miało być, jewropejskie.



kroyena - 20-07-2004 12:03
Ziaba problem nienazwany i nieobśmiany nadal jest problemem. Warszawiak i Gość chyba pracy szukają we własnym mieście :( . Chyba małozdolni są (o kurka, ale mi się wymskło :roll: ) bo tam bezrobocie najmniejsze. :wink:



- 01-08-2004 14:16
Dlaczego w Krakowie wychodzi sie na POLE a w Warszawie na DWOR?

To bylo dawno temu kiedy bogaci mieszczanie krakowscy mieli dworki za miastem. Wiec rano po kawusi wychodzili dogladac chlopstwo na POLE. A ta bidota przychdzila do nich na DWOR i tak do dzis to zostalo.



mieczotronix - 01-08-2004 14:48
e tam - raczej na odwrót,
jak ktoś ma chałupę na środku pola, to jak z niej wyszedł to się znajdywał "na polu" - to se cośtam pokopał, podłubał i wracał
a jak ktoś mieszkał w stolycy, to jak opuszczał kamienicę, to się znajdował na "podwórzu" - czyli "dworze" - posiedział na ławeczce, przerzucił żurnalik, przespacerował się przez park i wracał



Warszawiak - 01-08-2004 14:49
A wiesz dlaczego Szkotów wygoniono do Szkocji ?
Byli zbyt rozrzutni jak na Kraków.

Pozdrowienia dla Grodu Kraka.



Warszawiak - 01-08-2004 15:25
Gwoli ścisłości - nie mam nic wspólnego z Warszawiakiem - założycielem tego wątku.



- 07-10-2004 22:55
to prawda za dużo ich za dużo...



godzilla - 08-10-2004 09:45
ja nie wiem co w tej warszawie ma byc takiego cudownego.... mieszkalem tam przez 25 (od urodzenia) a teraz mieszkam na wsi... a nawet POD wsia czy KOLO wsi... niedaleko miasteczka baden w szwajcarii...

gdy jezdze do polski to wole siedziec na mazurach niz pchac sie do warszawy... gdyby nie rodzina to wcale bym tam nie jezdzil.... taka jest prawda niestety.... warszawa stala sie dla mnie obcym miejscem.... jest pare miejsc, ktore przywoluja jakies wspomnienia ale niestety odeszlo juz pare osob, z ktorymi zylem, mieszkalem, przyjaznilem sie.... inni wyjechali z kraju... jezdzic tam tylko po to zeby wdychac smrod spalin?
zeby stac godzinami w korkach?
zeby szukac godzinami bezpiecznego miejsca do parkowania?

pieprze.... juz widzialem w zyciu wieksze metropolie w swiecie.... takie gdzie zyje po kilkanascie milionow ludzi.... to nic ze w najwiekszym miescie kraju, w ktorym wlasnie jestem w pracy zyje tylko 350 000 ludzi...

nie przeszkadza mi to...



kroyena - 08-10-2004 09:53
Ludziska, jak nie ma być obcym, ilu Warszawiaków zostało po wojnie.

Przecie było to wyrównane miasto.

Trochę mi żal Warszawiaków, bo kapitał w końcu zaczął liczyć i się wynosi na prowincję.
Bo tam szybciej do właściwych ludzi dotrze, a i taniej jest.
W końcu stolica zrozumie, że jedyne co kapitał umie to liczyć. Tylko "stary warszawski" model lenny opierał się na wizytowaniu przez wspaniałych urzędasów.
To sięskończy to i wiodąca rola stolicy się skończy i będzie ważne, gdzie jest wykwalifikowana siła robocza i to tańsza i karniejsza niż w stolicy.



godzilla - 08-10-2004 09:59

Ale to całkiem normalna sprawa że ludzie ze wsi przenoszą się do miast taka jest tendencja na całym swiecie. o kurde :(

nie dosc zem warszawiak to jeszcze nienormalny..... przenioslem sie z warszawy na szwajcarska wioche....

chyba sie zastrzele....

albo sturlam z gorki....

;)



M@riusz_Radom - 08-10-2004 10:01

Co robić? Cieszyć się :) Podniesie się poziom inteligencji ;)



kroyena - 08-10-2004 10:50
No tego to akurat nie byłbym taki pewien, wystarczy spojrzeć na Wiejską.



ziółko - 08-10-2004 11:45
Jestem rodowitą warszawianką i mam nadzieję, że nie zostanę za to zlinczowana :lol: . Niestety ostatnio miałam pogadankę w pracy i moja osobista szefowa (osoba spoza W-wy) stwierdziła, że woli zatrudniać przyjezdnych bo mają większą motywację do pracy. Gdy zapytałam na czym ta motywacja ma polegać to powiedziała, że jeśli ktoś musi się w Warszawie utrzymać to będzie pracował tyle ile mu się każe (tzn. od rana do nocy). Skutek jest taki, że wśród 18 osób, którymi zarządza moja szefowa jestem jedyną osobą z W-wy, pozostali zaś to jej ziomkowie. Nie zamierzam być za meldunkami i innymi "udogodnieniami" dla warszawiaków, ale jak słyszę, że najważniejszym kryterium zatrudnienia jest miejsce zamieszkania to mnie szlag trafia. Bez względu na to, czy dotyczyłoby to Warszawy, Krakowa, Poznania czy Koziej Wólki.



M@riusz_Radom - 08-10-2004 11:50

No tego to akurat nie byłbym taki pewien, wystarczy spojrzeć na Wiejską.
No wypraszam sobie. Sam mam działkę na ulicy Wiejskiej (tyle, że w Radomiu) i guupi nie jestem! :))



Jakub Burkietowicz - 08-10-2004 12:02
Warszawiak, Ślązak i Kaszub na wakacjach w Egipcie płynąc łódką wyłowili z wody gliniany dzban z dziwną pieczęcią. Złamali pieczęć no i oczywiście z dzbana wyleciał dżinn. Dobra, uwolniliście mnie, to macie wasze trzy życzenia. Po jednym na każdego starczy.
Kaszub: Ja tak kocham Kaszuby... niech zawsze woda w jeziorach będzie czysta, ryb pod dostatkiem a turyści porządni i bogaci.
Dżinn: Nudnawe życzenie, ale jak chcesz. Zrobione.
Warszawiak: Wybuduj dookoła Warszawy ogromny mur żeby odgrodzić moje miasto od reszty tego zacofanego kraju i żeby żadni wsiowi mi tu nie przyjeżdżali.
Dżinn: OK. Zrobione.
Ślązak: Powiedz mi coś więcej o tym murze.
Dżinn: No, otacza całe miasto, jest betonowy, wysoki na kilometr i szeroki na trzy kilometry u podstawy. Mysz się nie prześliźnie.
Ślązak: Dobra. Nalej wody do pełna.

JB

P.s. Sam mieszkam w Wawie, ale się wynoszę do Radzymina.



- 08-10-2004 13:43
Tym wszystkim, którzy jadowicie wypowiadają się o Warszawie polecam kilka uwag do przemyślenia:
1. Najczęściej osoby narzekające na Warszawę to takie, które same tu przyjechały, bo Warszawa to oczywiście plugawe miasto, ale jakoś tak się składa, ze daje ludziom pracę.
2. Każde miasto w Polsce zasiedlone jest i przez ludzi kulturalnych i przez chamów, przez inteligentów i dresiarzy, przez przekupy i biznesmenów, zapewniam was, że nie ma to związku z właściwościami geograficznymi Warszawy.
3. Może gdyby w 1944 r. nie wyrżnięto tylu porządnych ludzi właśnie w Warszawie i nie zburzono tylu domów to byłoby dziś przyjemniej. mądrzej i ładniej. Ale cóż Warszawa podobno brzydka jet bardzo, tylko kto pamięta, że tu gdzie dziś stoi brzydki socreal, 60 lat temu była kałuża krwi?
Pozdrawiam,
mieszkanka Warszawy



M@riusz_Radom - 08-10-2004 13:52
ot i mamy przykład zakompleksionego buraka, mieszkańca Warszawy. Nie warszawiaka ale mieszkańca Warszawy ;)

AD1 - Warszawa niczym mnie nie "pociąga" płace zrównały się do tych z mojej okolicy, tam też teraz zarabia się po 1000zł na rękę..Skończyło się eldorado, przynajmniej dla wiekszosci moich znajomych z Warszawy.

AD2 - zgadza się, ale mieszkańcy tychże miast nie są tacy zakompleksieni ;) jak 'warszawiacy z 10-go pokolenia" ;)

AD3 - wielu porzadnych ludzi zabito i w innych miastach.

A teraz szanowna Gość opowie nam, jak to zdobywa metrykę urodzenia ...

Jedzie dwie godziny pociągiem, później godzinę PKS'em a na koniec 40minut idzie przez pola.

I tak bym Cię podsumował szanowna "mieszkanko" ;)



kroyena - 08-10-2004 13:57
ziólka mały Gall Anomin do pip powinien pomóc trochę Pani Kierownika. Taki malutki a' la Biedrokaa'.
Albo lepiej zapisuj w kalendarzach godziny wejścia i wyjścia z pracy, a po tem ten sam prawnic co do Biedronki i jak Pani kierownik będzie chciała całą załogę wymienić na nie tyle przyjezdną co posłusznie prawo łamiącą to jak znalazł. Niech zwalnia, a wtedy odprawa jak na American beauty, czy jakoś tak.
Tylko pamiętaj, żeby przestrzegać KP. Takie np. posty z pracy mogą wrócić bumerangiem.



kroyena - 08-10-2004 14:00
mieszkanko Warszawy, ty chyba nie w Europie chowana.
Taka Brukselka ile tam wałków tylko nie takich chamskich.
Cały Duetchland na siebie donosi.
A wszystkie miasta mają dzielnice jeno dla autochtonów, gdzie lepiej nie zaglądać, a niektóre miasta to mają jeszcze fajniejsze dzielnice.



Jakub Burkietowicz - 08-10-2004 14:59
Kroyena - z całym szacunkiem :), ale nie zrozumiałem o co ci chodzi. Może należę do tej rzeszy, co nie rozumie co czyta :)

A do Gość'ówy. A czy ja mówię, że nie myślę o tym, o czym piszesz? Zgadzam się z tobą w zupełności, ale czytając posta otwierającego ten wątek widzę gościa, który pewnie też przywędrował do Warszawy jakieś 2 pokolenia temu i się sadzi, jak jajko na patelni. Znam dużo ludzi z Warszawy i niewielu Warszawiaków. Ale ci, których znam, wcale nie mają za złe przyjezdnym, że się tu znaleźli.

Sam jestem przykładem "imigranta", ale czy coś w tym złego, że akurat tutaj mnie przywiało? Wcześniej pracowałem w Poznaniu, jeszcze wcześniej w Ostrowie Wlkp., jeszcze wcześniej w Londynie. Wszędzie było mi miło. Teraz jestem w Warszawie, bo tak się składa, że z nielicznymi wyjątkami Banki i inne wiodące firmy mają centrale w Warszawie. No i chcąc pracować w centrali mojego banku musiałem przeprowadzić się do Warszawy. Kwestią zasadniczą jest umysł ludzki. Czy Kraków, Gdańsk, Poznań, Wrocław i wiele innych miejsc należałoby nazwać prowincją tylko dlatego, że nie są stolicą kraju ??? Nie. Są tam prowincjonalni ludzie, tak samo jak i w Warszawie, ale są też jedwabiści ludzie, których prowincjuszami nazwać nie można.

A w Londynie też spotykałem buraków, a ktoś by powiedział, że to takie cywilizowane miasto :)

JB



- 08-10-2004 15:45
Do Mariusza Radom:
" A teraz szanowna Gość opowie nam, jak to zdobywa metrykę urodzenia ...
Jedzie dwie godziny pociągiem, później godzinę PKS'em a na koniec 40minut idzie przez pola. "

I tu tkwi sedno dyskusji. Nawet gdyby tak było, jak piszesz, czy to znaczy, że jestem obywatelem II kategorii? Czy to, że wsiadam do tramwaju lub metra od razu mnie nobilituje?

Do J.B.
"A do Gość'ówy. A czy ja mówię, że nie myślę o tym, o czym piszesz? Zgadzam się z tobą w zupełności, ale czytając posta otwierającego ten wątek widzę gościa, który pewnie też przywędrował do Warszawy jakieś 2 pokolenia temu i się sadzi, jak jajko na patelni. Znam dużo ludzi z Warszawy i niewielu Warszawiaków. Ale ci, których znam, wcale nie mają za złe przyjezdnym, że się tu znaleźli."

Wcale nie zamierzam bronić autora tego wątku. Dla mnie też tytuł brzmi nieprzyjemnie. Natomiast trudno mi nie powiedzieć słowa w obronie mojego miasta osobom, które dostają wysypki na samo słowo stolica. Moje odczucia są takie: jestem Warszawianką od urodzenia i wcale nie schlebia mi sam fakt, ze mieszkam w mieście stołecznym. Czasami jest to wręcz uciażliwe (korki z powodu przyjazdu ważnych osobistości, wyższa przestępczość, większa anonimowość, a więc niższe bezpieczeństwo, itd.). Jakoś dziwnie mam wrażenie, że z postów niektórych moich przedmówców wychodzą właśnie kompleksy. A to zupełnie niesłusznie, bo przecież wszędzie można być szczęśliwym i znaleźć fajnych ludzi.
Pozdrawiam,
mieszkanka Warszawy



Jakub Burkietowicz - 08-10-2004 16:33
A to przepraszam :) Mam te same problemy, co ty .... korki, bo jakiś Miller jedzie, przestępczość (3 włamania do samochodu przez 2 lata), wyższe ceny, syf malaria, korniki i inne takie.
Co do kompleksów - jestem kosmopolitą ... nawet w kosmosie byłoby mi dobrze, byle fajni ludzie byli :) Nie mam kompleksów, stąd w opisie "Odolanów/Warszawa". Z Odolanowa pochodzę - pozdrawiam serdecznie, a w Warszawie mieszkam.

Pozdro

JB



- 08-10-2004 21:12
a gdzie jest Odolanów?



obserwator - 08-10-2004 21:19
niestety ludzi z prowincji widać z daleka , np. w Geant Janki albo IKEA ja idę na zakupy w tym czym stoję ale z prowincji musi ładnie wyglądać , "niedzielne" ciuchy , makijaż żenada i póżniej wsiadają do auta z rejestracją np. WR , i niestety zabierają miejsca pracy, pracują za 800, 1000 zł mieszkają po kilka osób w pokoju i dla rodziny robią "karierę" w stolicy, przerażające ale prawdziwe. :D



olinek - 08-10-2004 21:22

Co robić? Ja i bez czytania takich "werterowskich" postów żałuję, że odbudowano Warszawę - byłby z tych fajny pomnik i stolica byłaby w Krakowie i wtedy byś tam przyjeżdżał Warszawiaku jako człowiek z prowincji. I byś wszystko wiedział.



warszawiak - 08-10-2004 21:25
ale po co te nerwy????



warszawiak - 08-10-2004 21:29
denerwujesz się bo to prawda , wychodzi z ciebie prowincja :D



- 08-10-2004 21:40

denerwujesz się bo to prawda , wychodzi z ciebie prowincja :D A co z Ciebie wylazło ? Właściciel śląskiej Katangi ? Zbuduj płot i zbieraj podatki od reszty kraju żeby Ci więcej płacili i konkurencja Ci nie zagrażała. Na prowincji żyje się zdrowiej - psychika jest mniej narażona - gdyby nie wieści z Warszawy to wszędzie byłby Eden psychologiczny. Lubie moją prowincję i lubię jak ona ze mnie wychodzi. Nie denerwuję się na ludzi których nie znam i mam nadzieje już nie poznam - raczej wzrusza mnie to co wypisują - a Ty wzruszyłeś mnie bardzo prostotą pytania Warszawiaku.



- 08-10-2004 21:44

niestety ludzi z prowincji widać z daleka , np. w Geant Janki albo IKEA ja idę na zakupy w tym czym stoję ale z prowincji musi ładnie wyglądać , "niedzielne" ciuchy , makijaż żenada i póżniej wsiadają do auta z rejestracją np. WR , i niestety zabierają miejsca pracy, pracują za 800, 1000 zł mieszkają po kilka osób w pokoju i dla rodziny robią "karierę" w stolicy, przerażające ale prawdziwe. :D To kupuj w sklepach osiedlowych. A miałeś jakieś miejsca pracy, że teraz twierdzisz, że Ci je zabrano ? Zastanów się co wypisujesz na forum. Troszkę tolerancji - wiesz co to jest ? Pozdrawiam.



olinek - 08-10-2004 21:46
Gość powyżej to ja.



preev - 08-10-2004 21:49
jezusicku, a ja myślałem, że mamy wolny kraj, a tu się okazuję, że nie mogę do Warszawy jechać, bom przeca z prowincyji :lol:
pozdrawiam tolerancyjnych :wink:



- 08-10-2004 23:34
Kochani, zejdźcie z Gościówy. Ja w tym co napisała nie widzę żadnych kompleksów. Jestem "pod warszawianką" w drugim pokoleniu, ale zawsze się identyfikowałam z Lubelszczyzną, w której stolicy, miastach i wioskach tkwiła moja rodzina po mieczu od pocz. XiX w a po kądzieli chyba od XVIII. Nie czułam i nie czuję się warszawianką, choć uczyłam się w niej i od 10 lat mieszkam już w samej Warszawie. (już niedługo!!!)
Ale - wybacz Mariuszu_Radom, przejdź się kiedyś po Warszawie i poczytaj tablice na murach. Te dotyczące Powstania. Te dotyczące rzezi Pragi. Nie ma drugiego takiego miasta w Polsce. Po prostu. Warszawy można nie lubić , ale trzeba ją szanować.



M@riusz_Radom - 09-10-2004 07:55

I tu tkwi sedno dyskusji. Nawet gdyby tak było, jak piszesz, czy to znaczy, że jestem obywatelem II kategorii? Czy to, że wsiadam do tramwaju lub metra od razu mnie nobilituje? Myślę, że mnie nie zrozumiałeś ;) Ja nie nabijam się zludzi, któzy jeżdzą po CAŁYM kraju, ba szanuję ich, bo nie idą na łatwiznę i nie ustawiają się w kolejce po zasiłek a aktywnie poszukują pracy.

Ja nabijałem się z "warszawiaków z któregoś tam pokolenia" któzy mają na tym punkcie kompleksy. A czemu ? Bo być może ludzie przyjezdni są od nich lepszymi pracownikami, wydajniejszymi, mającymi większy zapał do pracy i nie chcą aby płącono im x razy więcej tylko za meldunek w Warszawie ;)



M@riusz_Radom - 09-10-2004 07:59

Ale - wybacz Mariuszu_Radom, przejdź się kiedyś po Warszawie i poczytaj tablice na murach. Te dotyczące Powstania. Te dotyczące rzezi Pragi. Nie ma drugiego takiego miasta w Polsce. Po prostu. Warszawy można nie lubić , ale trzeba ją szanować. A to drugi kanon warszawiaków, "bo nasze miasto w czasie wojny"....
Dziwi mnie, że jesteś z Lubelszczyzny i twierdzisz, że Warszawa wycierpiała "więcej". Czy znasz historię swojego regionu? Czy czytałaś o miescach na lubelszczyźnie które stały się miejscem kaźni ?? Rzeź na Pradze ? Ty, na Lubelszczyźnie, miałaś obok siebie rzeź 1000 razy większą ......

A Powstanie ? Wybacz, ale po kilkudziesięciu latach ludzie zawuażają jaka to była nieodpowiedzialność władz, żeby nie powiedzieć głupota.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ewagotuje.htw.pl



  • Strona 1 z 2 • Wyszukano 315 wypowiedzi • 1, 2