Iskierka Piotra i Ady - babskie spojrzenie
Pora - 17-10-2006 14:50
Późna wiosna 2006, poszukiwania działki mocno zaawansowane. Niestety znalezienie tej idealnej graniczy z cudem. Za wąska, na odludziu, widok z okna na koksownie, słupy wysokiego napięcia na działce, z urwiskiem zaczynającym się niemal za płotem (to był rekord świata :lol: ) itp. itd.
Mój Szanowny Małżonek postanowił wziąć sprawy w swoje ręce i …BINGO! Z kolejnej wyprawy rowerowej po okolicy wraca z informacją, że jest, jest DZIAŁKA!!! Jeszcze nie do końca, jeszcze są to łąki, ale już jest prowadzona procedura podziału i przekwalifikowania ziemi na teren budowlany. Właściciele nie chcieli załatwiać nic na własną rękę tylko przez biuro nieruchomości. Na szczęście okazało się, że jest to dobrze nam znane biuro.
Na następny dzień całą rodzinką wyprawiliśmy się w TO miejsce. Cudowne. Oczarowało również i mnie.
Wizyta w Biurze. No tak są tam działki, ale jeszcze sporo załatwiania i chodzenia zanim będzie można je sprzedać. A i jedna z działek mimo, że ich jeszcze nie ma, jest już zaklepana. Nic to, zaklepujemy sobie możliwość zakupu któregoś z pozostałych kawałków i czekamy na sygnał. Czekamy, często jeżdżąc rowerami – Tam Gdzie Rośnie Wysoka Trawa – jak nazwał TO miejsce nasz 3 letni synek. Upewnialiśmy się za każdym razem, że to jest to idealne miejsce.
Pewnego dnia dostaliśmy informację z Biura, że działki są już wytyczone i możemy sobie jechać którąś wybrać. Pognaliśmy oczywiście w te pędy. I którą tu wybrać. Pierwsza, druga czy może skrajne z drugiej strony. Szybko na polu walki została Pierwsza i Druga. Pierwsza jest fajna. Druga też jest fajna. Przy Pierwszej jest mikro rzeczka może to będzie utrapienie – komary, wiosenne podtopienia… Ale za to tylko jeden sąsiad, a wiadomo jak to z sąsiadami bywa. Druga nie ma rzeczki, za to sąsiedzi z każdej strony. Obydwie tak naprawdę były super, ale osiołkowi w żłoby dano…
Po długich obradach zapadła decyzja - Druga.
W końcu po długim okresie oczekiwania doszło do spisania umowy przedwstępnej. Umowa finalna miała zostać podpisana do końca lipca.
Na naszej przyszłej działce rósł mały dąb. Cieszyłam się, że to fantastyczna wróżba na przyszłość. Pewnego dnia przyjeżdżamy, a tu wszystko pięknie skoszone. Dąb też. :cry:
Podpisanie ostatecznej umowy przeciągnęło się w czasie i nastąpiło dopiero w sierpniu.
Hura, ten upragniony kawałek gleby jest NASZ!!!
Pora - 18-10-2006 13:01
Z przymrużeniem oka Juniora :wink:
O nie! Znowu na rower! Na dworze pewnie Matylda czeka na mnie, a Rodzice pakują mi kask na głowę co jednoznacznie wskazuje na wypad rowerowy.
Z tymi Rodzicami to mam siedem światów. Jeździmy ostatnio w różne dziwne miejsca. Zamiast wybrać się nad wodę czy na plac zabaw, oglądamy jakieś łąki i trawy. To się podobno nazywa „szukanie działki”. Dziwnie się w sumie nazywa.
Jednak ostatnio często jeździmy Tam Gdzie Rośnie Wysoka Trawa. To nie jest najgorsze wyjście, bo jadąc tam po drodze mijamy drabinki i huśtawki i jak postawię sprawę na ostrzu noża, to jest szansa, że się zatrzymamy. Nie do końca rozumiem po co Rodzice tam stale jeżdżą, właściwie to nic tam nie ma tylko rośnie zielsko. Żeby choć jakaś góra piachu, taka malutka, taka tyciutka, a tu nic. Tylko kłująca trawa (Mama mówi, że to „osty”).
Halo! Czy ktoś mógłby mi wytłumaczyć o co w tym wszystkim chodzi?
Pewnego dnia, kiedy byliśmy Tam Gdzie Rośnie Wysoka Trawa, Mama cała rozpromieniona i szczęśliwa powiedziała – Juliuszku to jest już nasze i jak wszystko się dobrze ułoży tu będzie stał Nasz Domek.
Aaaaa, to oto w tym chodzi!
Pora - 19-10-2006 15:20
Na naszej przyszłej działce rósł mały dąb. Cieszyłam się, że to fantastyczna wróżba na przyszłość. Pewnego dnia przyjeżdżamy, a tu wszystko pięknie skoszone. Dąb też. :cry: Wiadomość z wczoraj.
Nasz dąb ma ogromną wolę życia.
Z ziemi wypuścił młode pędy. Cieszę się jak nie wiem co :lol:
To dopiero dobra wróżba!!!
Pora - 19-10-2006 15:35
No i w ruch poszła machina urzędnicza.
To nie takie hop siup zacząć budować dom. Konieczne są tysiące mapek, pozwoleń itp.
Zaczęło się chodzenie po urzędach, a to Energetyka, Wodociągi, Gazownia, Urząd Miejski. Jak to wszystko ogarnąć!
Na szczęście Mój Szanowny Małżonek jest osobą dość zorganizowaną i daje sobie świetnie z tym radę.
Wypis z Planu Zagospodarowania Przestrzennego zasiał niepokój w naszych sercach. Na mapie został zaznaczony niekorzystny obszar do zabudowy, przechodzący tak mniej więcej w połowie naszej działki. W tej sytuacji decyzja była jedna – odwierty geologiczne! Jednak zanim na działce pojawił się specjalista, w ziemi testowo wykopy robił Mój Szanowny Małżonek. Odkrycie :o – pod warstwą humusu jest glina! Po powrocie do domu od razu w ruch poszedł Internet. W wyniku poszukiwań okazało się, że glina to jeszcze nie tragedia. Uff, odetchnęliśmy z ulgą. Prawie, bo jednak z niewielkim niepokojem czekaliśmy na werdykt eksperta. Geolog z ekipą zrobił 3 dziury i stwierdził, że możemy spokojnie się budować, bo faktycznie jest gruba warstwa gliny, ale nie ma wody.
Wstępnie dowiedzieliśmy się, że z prądem i wodą raczej nie będzie problemu. Z gazem niby też, ale od wyniku oględzin eksperta będzie zależało ile dostawa gazu będzie nas kosztowała. Jeśli okolica będzie dawała szansę na rozwój sieci gazowniczej (jednym słowem jeśli będą jeszcze inni chętni) to będziemy ponosić niewielki koszt przyłącza do domu, w przeciwnym wypadku koszt wzrośnie wielokrotnie.
Teraz czekamy na oficjalne odpowiedzi w sprawie mediów.
Pora - 20-10-2006 13:29
Z przymrużeniem oka Juniora :wink:
Tam Gdzie Rośnie Wysoka Trawa to jednak fajne miejsce.
Pewnego dnia Tato zapakował łopatę do naszej Czerwonej Strzały i stwierdził, że jedziemy kopać. W tym momencie zaprotestowałem, jak to tylko jedna łopata? A czym Tatko będzie kopał? No, bo chyba oczywiste, że zabrał łopatę dla mnie! W efekcie wzięliśmy jeszcze dwie łopaty, po jednej dla każdego.
Jak tylko przyjechaliśmy na miejsce, zabrałem moją łopatę i pognałem w pole. Chciałem kopać razem z Tatą, ale mnie przegonił, że niby przeszkadzam. Też mi.
Cóż było robić, została mi w spadku jedynie dziura wykopana dzień wcześniej. Może być. Bawiliśmy się świetnie, tylko Mama jakaś taka zupełnie nie zainteresowana swoją łopatą, stała nad Tatą i mu kibicowała.
Tatko wykopał sobie całkiem sporą dziurę w ziemi, a Mama wsadziła mnie do niej w celu pomiaru głębokości wykopu.
Sposób dobry jak każdy inny.
Raz zabraliśmy Tam Gdzie Rośnie Wysoka Trawa Babcie i Dziadka. Poczułem się gospodarzem pełną gębą i oprowadzałem Babcie po całym terenie.
Tu Babciu są nasze fajne wykopy, a tam dalej widać koniki. Ojej, ale to zielsko kłuje! A Mama powiedziała, że kiedyś tu przyjedzie kopara, żeby wybudować nasz domek. Ale super, nie :lol:? Co, już idziemy? Ja chcę zostać Tu Gdzie Rośnie Wysoka Trawa!!! Przecież nie mogę przegapić przyjazdu kopary!!!