ďťż

Taki duży dom i... taka maleńka mysz





Pyza - 15-12-2004 17:30
W moim domu (a głównie w spiżarni) grasuje mysz. Kiedy to odkryłam mój dom jawi mi się jako gigant w nieskończoną ilością zakamarków. Gdzie ona może siedzieć? Jestem w trakcie porządków przedświątecznych i zaglądam wszędzie (dosłownie).
Którędy weszła, przecież dom murowany? No i najważniejsze - jak ją wyprosić?

PS Jakie to szczęście, że tynki na ścianach mam tradycyjne, a nie regipsy, ufff...





MarzannaPG - 15-12-2004 17:31
Rada jest prosta. Potrzebny jest kot. Niekoniecznie do upolowania myszki. Jego zapach powinien ją wyprosić. W kwestii kota mogę doradzić!



Pyza - 15-12-2004 17:42
Kota niby mam. Już tłumaczę to "niby".
Kot przyszedł sam, stołuje się u nas, ale do domu go nie wpuszczam. Nie chcę mieć kota, bo nie mam aktualnie siły na opiekę nad nim. Mam dwójkę małych dzieci, a od lutego będzie trójka. Nie dam rady jeszcze z kotem :wink: .



MarzannaPG - 15-12-2004 17:49
Kot się sam sobą zaopiekuje. Wystarczy mu micha i ciepły kąt do spania (jak masz kominek to na mur beton tam sie położy, tzn w pobliżu). Zresztą stołować można go w pomieszczeniu gospodarczym. W domu nie powinien nabrudzić, bo koty z zasady wolą się załatwiać na podwórku w piasku lub ziemi, więc problem kuwety i zapaszków rozwiązany. Trochę gorzej jak to jest kocur - trzeba byłoby go wykastrować, bo może zaznaczyć teren, ale to też nic pewnego. Niestety podejrzewam, że bez obecności kota w domu czyli jego zapachu mysz się nie wyprowadzi. I trzeba będzie sięgnąć po bardziej drastyczne środki jak łapki czy trutki (tego ostatniego przy małych dzieciach nie polecam!)





kroyena - 15-12-2004 17:56
Trzeba ją wyedukować, np. film o myszy co zawładnęła domem na własność. :lol:



Tomasz M. - 15-12-2004 17:57
Zwykle pomagają łapki na myszy działajace na zasadzie przynęty. Dobrą przynętą jest np. coś wędzonego. Niekiedy trzeba poczekać parę dni. Są łapki w wersji tradyjnej (brutalnej!) ze sprężyną - tanie i na ogół skuteczne, a są też w wersji "soft" - łapiące lecz nie zabijące - znajomi właśnie taką testują, na razie bez wyniku. W domu murowanym są setki miejsc przez które może wejść mysz. Myszy umieją chodzić np. po pionowej ścianie pokrytej tynkiem typu baranek - sam widziałem.



katerhasser - 15-12-2004 18:02
zwykła łapka do spiżarni i po krzyku, nie czekaj aż sie myszka rozmnoży...
już sobie wyobrażam łapki soft i ludzi cieszącyc się po 2 tygodniach czekania ze złapanej myszki, którą to ostrożnie wypuszczają na wolność a ona wraca do domu przed nimi...



Henryk123 - 15-12-2004 18:03
Metoda tradycyjna - łapka ze sprężyną plus kawałek sera żóltego posypanego mąką (nie wiem po co ta mąka - ale taki jest przepis). W domu rodziców też zdawało sie nam, że jest jedna maleńka mysz... Łapkę "oprózniałem" 9 razy, z czego raz wypełniona była podwójnie !



kroyena - 15-12-2004 18:09
A może to podpucha, żeby spiżarni nie robić.
Duża lodówa wystarczy.

A bardzo przeszkada ci ten gryzoń, poźre poźre i na wiosnę pójdzie.



Jarek.P - 15-12-2004 18:12

Metoda tradycyjna - łapka ze sprężyną plus kawałek sera żóltego posypanego mąką (nie wiem po co ta mąka - ale taki jest przepis). W domu rodziców też zdawało sie nam, że jest jedna maleńka mysz... Łapkę "oprózniałem" 9 razy, z czego raz wypełniona była podwójnie ! Jedna uwaga: to, że "myszka lubi serek" to bajęda, którą sa karmione biedne i nieświadome dzieci, taka sama jak to, że jeże noszą na kolcach jabłka i grzybki ;)
Owszem, myszka jak bardzo głodna to i serek zje, ale jak będzie miała wybór, to serek będzie gdzieś na końcu listy mozliwości. Najlepsze wyniki daje chyba kawałek suchej skórki od chleba (mozliwe, że ta mąka na serku o której piszesz była własnie po to potrzebna, żeby myszę wogóle do niego zwabić).

J.



Michał_B. - 15-12-2004 19:09
Z tym kotem to dobry pomysł, sam mam 3 i brak problemów z nieproszonymi gośćmi różnej maści, począwszy od myszy i szczurów a na robakach biegających i latających kończąc. :lol:

P.S. Koty/kotki wcale nie są trudne w utrzymaniu i są naprawdę czyste.(przynajmniej te, co w domu siedzą)
:lol:



zosiek - 15-12-2004 19:31
Ja również polecam kota. Do nas na jesieni przybłakał się taki tam cudak: chudzielec, cały czarny, wyłupiaste oczy (uwypuklone chudością kota), sierść nastroszona i postrzępiona i stwierdził: ja tu będę mieszkał i wszedł sobie do piwnicy jak domownik. A w piwnicy były myszy, powtarzam były. Kot okazał się prawdziwym myśliwym. Trzy myszy i wróbel dziennie to jest norma. Kilka razy dziennie dostaje kocie żarełko z puszki, suchą karmę (kocie chrupki), psu z miski wyżera psie chrupki no i trochę mleczka. Od nas dostaje jedzenie kilka razy dziennie ale w bardzo małych ilościach, co powoduje, że nie jest do syta najedzony i nie rezygnuje z polowania na myszy polne. Trochę pośpi w domu i pędzi na dwór.
Ps. Ja też jestem w ciąży a toksoplazmozą nie jest tak łatwo się zarazić. Trzeba przestrzegać podstawowych zasad higieny no i nie wpuszczać kota na stół kuchenny i do pokoju noworodka.



Henryk123 - 15-12-2004 19:42
Kot do dobre rozwiązanie po warunkiem, że nikt z domowników nie ma alergii na sierść kota.

Henryk



araman - 15-12-2004 20:53
Też maiałem problem z myszami. U mnie rolę kota pełni pies-posokowiec bawarski ma doskonaly węch i często łapie myszki i to nie tylko w domu potrafi je wygrzebać z ziemi ale także ze sterty desek w garażu. i wyciagnąc spod mebli. Ostatnio miałem mysz w sypialni . Nie wiem jak tam wlazłe ale mogę sie tylko domyslac że przez niezamknięty przewód wentylacyjny w garderobie. Pies załatwił sprawę w minutę. była też mysz w kanapie tak tak wlazła tam z kuchni. teraz pozaklejałem wszystkie otwory uszczelniłem drzwi do garazu. A w garażu wyłozyłem trutkę rat-kiler perferkt. Przez kilka dni znikała teraz jest spokój ostatnio wyrzuciłem zdechłą mysz z woreczka gdzie była resztka trawy. Jest to problem z którym mają do czynienia właściciele dmków gdzie w poblizu jest pole. Mam tez 2 koty które przychdza od sasiada zza płotu. Mimo codziennych polowań myszki są nadal.



rafałek - 15-12-2004 21:03

Kota niby mam. Już tłumaczę to "niby".
Kot przyszedł sam, stołuje się u nas, ale do domu go nie wpuszczam. Nie chcę mieć kota, bo nie mam aktualnie siły na opiekę nad nim. Mam dwójkę małych dzieci, a od lutego będzie trójka. Nie dam rady jeszcze z kotem :wink: .
Jak go karmisz to już masz go na poważnie a nie na niby. Jeśli go karmisz dłużej to już jest Twój a raczej Ty jesteś jego.
Jak już powyżej napisano. Kot zbyt wiele do szczęścia nie potrzebuje. Jak dostanie michę to przetrwa na dworze nasze polskie zimy. W przypadku większych mrozów możesz użyczyć mu kąt w garażu.
Piszesz o dzieciach. Odłów kota i zabierz go do weterynarza. Niech go obejrzy i zaszczepi. Jeśli to kotka to zastanó się nad sterylizacją lub innym mniej radykalnym posunięciem. No chyba, że do własnych dzieci chcesz dołączyć miluśną gromadkę. Kocur jak już napisano może znaczyć teren. Do tego są mniej łowne i na wiosnę wybywają z domu, często aż do jesieni. Kotki są łowniejsze i wierniejsze, niestety - códownie się rozmnażają a to efekt niekoniecznie oczekiwany. Dobra kotka powinna rozwiązać problem, ale niekoniecznie. Zastaw łapkę. Zachowaj przy tym ostrożność. Im przynęta twardsza i lepiej założona, do tego łapka ustawiona na maximum czułości tym efekt pewniejszy. Uwaga na palce :D

Pozdrawiam



Anna Węgrzyn - 15-12-2004 22:31
A ja moim myszkom od czasu do czasu dogadzam trutką. Smakuje im bardzo, tylko wynoszenie ich zwłok jes obrzydliwe. To na szczęście robi mój mąż.



Joasia - 15-12-2004 23:44
No, ale skoro maluch w tzw. drodze, to koty powinna Pyza na razie trzymać na dystans (toksoplazmoza...).



Pyza - 15-12-2004 23:54
Z tym kotem to w ogóle problem... Trzeba by z nim regularnie do weterynarza. Poza tym jakoś mam opory, żeby sobie latał samopas po polach, a potem bawił z dziećmi :-? . Czyli kuweta w domu i pilnować, żeby nie wyszedł?
No a jak sobie będę chciała wyjechać na dwa tygodnie pod namiot?? A jak będę wyjeżdżać z dziećmi do dziadków z trójką dzieci - to z kotem też :-? (rodzice mają małe mieszkanie i dużego psa, który nie toleruje "obcych").
Przy domu nie mam garażu, nie mam też piwnicy.
A ten niby mój kot to kotka - w tym roku już był u mnie w odwiedzinach z czwórką swoich dzieci. Na szczęście była to wizyta, nie wprowadzka :wink: .



atomik - 16-12-2004 02:11
Nie o kocie.
A pamietacie, jak Bio pisal ze nadchodzi epoka (moze epoczka) opalania ziarnem owsa czy czego tam, a konczy sie epoka drewna.

Jak tylko myszy zwachaja interes (ze dobre jedzenie i cieplo) to sie przyda. Dobry wątek, szykujmy sie za wczasu.

... atomik



rafałek - 16-12-2004 07:37
Jeśli po okolicy chodzą koty to i tak możesz się zarazić toxoplazmozą. Nie trzeba mieć bezpośredniego kontaktu ze zwierzęciem. Poza tym jeśli Ty masz toxoplazmozę to Twoje nienarodzone dziecko też ją raczej ma. Takie badania powinno się robić przed zajściem w ciąże. Wiem, wiem łatwo się mówi. Kota odłowić, do weterynarza i zaszczepić na wszeklie możliwe przypadki. Jednak jak przyjdzie obcy i zrobi co ma do piaskownicy to i tak masz problem. Tego nie da się wyeliminować. Leżałęm w szpitalu z chłopakiem który miał i toxoplazmozę i tozokarozę a w domu nigdy nie mieli ani pasa ani kota ani innego zwierza.



Monika Malinowska - 16-12-2004 08:11
No to wtrącę również swoje trzy grosze i przyłączę się do zwolenników kotów. Życie z tym zwierzęciem jest przyjemne, a ewentualne problemy z nimi są ograniczone do minimum. Bardzo się przydają jeśli chodzi o eliminowanie nieproszonych gości. Wczoraj mój mąż z drewnem do kominka przywlókł do domu wstrętne pajączysko. No i było polowanie. Przeszkadzała mi wprawdzie trochę ta sadystyczna zabawa mojego Balbina z pająkiem, jednak nie interweniowałam bo przed tymi stworzeniami czuję jeszcze większy lęk niż przed myszką.
A najbardziej uwielbiam moje koteczki gdy dopominając się o pieszczoty delikatnie gryzą moją rękę. Są kochane
pozdrawiam



maxymov - 16-12-2004 08:36

Nie o kocie.
A pamietacie, jak Bio pisal ze nadchodzi epoka (moze epoczka) opalania ziarnem owsa czy czego tam, a konczy sie epoka drewna.

Jak tylko myszy zwachaja interes (ze dobre jedzenie i cieplo) to sie przyda. Dobry wątek, szykujmy sie za wczasu.

... atomik
Jak mysza wlezie do zbiornika, dalej podajnikiem i .....będzie myszka "z rożna". :wink:



kortezjan - 16-12-2004 08:38
cyt. "bywa, że wpadnie po sąsiedzku pożyczyć chleba albo sera" i cyt. " nigdy nie mówię jej a kysz" ale są również cyt. "i myszy Popiela zjadły" może to tylko jedna mała mysz, która właśnie ze strachu przed kotem ukryła się w twojej spiżarni. cześć.



maxymov - 16-12-2004 08:47
Można jeszcze odłowić mysz, pójść z nią do weterynarza, zaszczepić i jeśli

to "myszka" - wysterylizować a jeśli "mysz" to wykastrować. I problem z głowy.

Taka najedzona, zdrowa i zadbana mysz to dobry towarzysz doli i niedoli oraz oddany obrońca twojego domostwa. Żadnego nieproszonego gościa do domu nie wpuści. :wink:

Pozdrawiam



Jolka - 16-12-2004 09:08

Z tym kotem to w ogóle problem... Trzeba by z nim regularnie do weterynarza. Poza tym jakoś mam opory, żeby sobie latał samopas po polach, a potem bawił z dziećmi :-? . Czyli kuweta w domu i pilnować, żeby nie wyszedł?
No a jak sobie będę chciała wyjechać na dwa tygodnie pod namiot?? A jak będę wyjeżdżać z dziećmi do dziadków z trójką dzieci - to z kotem też :-? (rodzice mają małe mieszkanie i dużego psa, który nie toleruje "obcych").
Przy domu nie mam garażu, nie mam też piwnicy.
A ten niby mój kot to kotka - w tym roku już był u mnie w odwiedzinach z czwórką swoich dzieci. Na szczęście była to wizyta, nie wprowadzka :wink: .
Chyba trochę przesadzasz z ta ochroną dzieci. Jak będziesz je tak sterylnie chować, to bedą dużo bardziej podatne na wszystkie choroby.
A jeśli chodzi o kota, to te latające po świeżym powietrzu są zdrowsze niz te trzymane w zamknięciu. Przynajmniej tak twierdzi nasz weterynarz. Jedyne zabiegi jakie zaleca przy wolno latającym kocie to odrobaczanie i szczepienie przeciwko wściekliźnie.
Coś musi w tym być. Znajomi mają kotka w domu i do weta latają co chwila, bo coś mu dolega, a nasz wizytuje weta dwa razy do roku i zdrowy i pięęękny. Wystarczy dobre odżywienie.
Drugi kotek jest na przychodne i śpi w szopie na drewno. Obydwa są bardzo czyściutkie.
Myszy czasami oglądam tylko martwe, jak któryś koteczek chce się przypodobać i przynosi co by się podzielić z nami. :)



Zap - 16-12-2004 10:26
Hmm - mam trzy koty. W czasie dnia wchodzą, wychodzą - jak im się podoba i jak zdążą w czasie otwierania drzwi. Na noc są wystawiane i idą spać do stodoły albo szlajać się po polach.

Oprócz tego od czasu do czasu mam w domu myszy - zwłaszcza strych i piwnica - ale ponieważ to jest dość mobilne stworzenie, to słychać też za boazerią i płytami G-K.

Od lat nie zaobserwowałem żeby któryś z kotów poniżył się do złapania myszy w domu. 8)
Co więcej, w lecie montuję drzwi siatkowe z klapką (mam też psa) i trzeba uważać żeby sobie nowej nie przyniosły do domu jako żywej zabaweczki - wtedy często myszka hyc pod szafę i po zawodach. W miarę możliwości staram się więc przeprowadzać kontrolę wnoszonego towaru na wejściu :)

Tylko trutka w miejscu niedostępnym dla innych zwierząt lub łapka (trutka sprawdza się lepiej - znajduję potem truchełka w piwnicy).



Michał_B. - 16-12-2004 10:32

Hmm - mam trzy koty. W czasie dnia wchodzą, wychodzą - jak im się podoba i jak zdążą w czasie otwierania drzwi. Na noc są wystawiane i idą spać do stodoły albo szlajać się po polach.

Oprócz tego od czasu do czasu mam w domu myszy - zwłaszcza strych i piwnica - ale ponieważ to jest dość mobilne stworzenie, to słychać też za boazerią i płytami G-K.

Od lat nie zaobserwowałem żeby któryś z kotów poniżył się do złapania myszy w domu. 8)
Co więcej, w lecie montuję drzwi siatkowe z klapką (mam też psa) i trzeba uważać żeby sobie nowej nie przyniosły do domu jako żywej zabaweczki - wtedy często myszka hyc pod szafę i po zawodach. W miarę możliwości staram się więc przeprowadzać kontrolę wnoszonego towaru na wejściu :)

Tylko trutka w miejscu niedostępnym dla innych zwierząt lub łapka (trutka sprawdza się lepiej - znajduję potem truchełka w piwnicy).
Wydaje mi się, że to zależy od kota, bo moje trzy kotki siedzą tylko w domu i nie ma takiej możliwości żeby nie "interweniowały" jak w domu jest nieproszony gość.
:lol:



peilin - 16-12-2004 10:54
Ta toksoplazmoza to moj lekarz twierdzi, ze latwiej sie zarazic jedzac salate lub niedopieczone mieso niz od kota. A pondto podobno najwiecej zarazen wynika ze zlych nawykow Polakow, ktorzy po przygotowaniu surowego miesa nie dokladnie myja deski itp.
A co do obslugi to kot wychodzacy na zewnatrz jest malo problematyczny, moj w zasadzie przychodzi sie najesc i wyspac. Czasami chce, zeby go poglaskac, ale nie za czesto. Do weterynarza jezdze raz w roku, zeby go szczepic, co kilka miesiecy jest odrobaczany (tabletki do nabycia w prawie kazdym sklepie zoologicznym lub u veta).
Myszy w domu nie widzialam, na podworku tak, te przyniesione przez kota w prezencie (na ogol prezent przejmuje pies :-? )
Pozdrawiam



Bard13 - 16-12-2004 10:55
Toksoplazmozą zaraża się głównie przez odchody, więc tak naprawdę to należy pamiętać o myciu rąk.

Mamy 3 koty i nie wybrażam sobie, żeby ich nie było.
Kot jest lepszy do telewizji.
A chowanie dzieci w ultra aseptycznych warunkach kończy się potem alergią na wszystko, więc nie przesadzajmy, bo wychowamy chorowite kaleki



maxymov - 16-12-2004 11:00

Hmm - mam trzy koty. W czasie dnia wchodzą, wychodzą - jak im się podoba i jak zdążą w czasie otwierania drzwi. Na noc są wystawiane i idą spać do stodoły albo szlajać się po polach.

Oprócz tego od czasu do czasu mam w domu myszy - zwłaszcza strych i piwnica - ale ponieważ to jest dość mobilne stworzenie, to słychać też za boazerią i płytami G-K.

Od lat nie zaobserwowałem żeby któryś z kotów poniżył się do złapania myszy w domu. 8)
Co więcej, w lecie montuję drzwi siatkowe z klapką (mam też psa) i trzeba uważać żeby sobie nowej nie przyniosły do domu jako żywej zabaweczki - wtedy często myszka hyc pod szafę i po zawodach. W miarę możliwości staram się więc przeprowadzać kontrolę wnoszonego towaru na wejściu :)

Tylko trutka w miejscu niedostępnym dla innych zwierząt lub łapka (trutka sprawdza się lepiej - znajduję potem truchełka w piwnicy).


Hej Zap

może dlatego nic nie upolują, bo ...
http://212.244.189.200/teska/255122962.jpg

:lol: :lol:

upss...Teska...sorki :oops: :wink:



mifim - 16-12-2004 11:00
Jolka, u ciebie przynosił już martwe, a nasz kot chciał się przypodobać jeszcze żywymi, które przynosił do domu z dworu. Myszy w domu łapane były na łapkę - skórka od boczku posypana mąką.



mifim - 16-12-2004 11:02
A co do trutki, pomimo że są mumifikujace, czasami może śmierdzieć.



pik33 - 16-12-2004 11:04
Pułapka na myszy sprawdziła się u mnie, jesienią codziennie łapała się co najmniej jedna mysz. Przyszło się ich wyrzucić chyba ponad 20 sztuk.

Pułapki napełniałem chlebem. Trzeba go było namoczyć i dobrze wcisnąć we wgłębienie w pułapce, po czym wysuszyć suszarką do włosów, bo inaczej dobrze wyszkolone myszy wyciągały chleb nie uruchamiając pułapki. A chleb przyklejony w sposób jak powyżej starczał na kilka myszy.

Potem było gorzej bo przyszły szczury, a toto nie daje się złapać w pułapkę. Zostały nakarmione trutką i na szczęście wyniosły się z domu zanim zdechły. A później trutkę zjadła mysz i zdechła sobie pomiędzy profilami do gk. Boże, co to był za smród.. :(

Myszy i szczury uszkodziły mi fotel i wersalkę.. :( oraz zeżarły dmuchany materac. Lepiej szybko się ich pozbyć. A po ścianach łażą jak muchy..



Jolka - 16-12-2004 11:11

Jolka, u ciebie przynosił już martwe, a nasz kot chciał się przypodobać jeszcze żywymi, które przynosił do domu z dworu. Myszy w domu łapane były na łapkę - skórka od boczku posypana mąką. Wasz kot chciał Wam sprawić większą przyjemność, żebyscie mogli sie jeszcze troche pobawić, zanim się pożywicie. :D
"Ach ci ludzie wogóle się na niczym nie znają i nie potrafią docenić takiego poświęcenia" :D



mifim - 16-12-2004 11:22
Jolka, wiem, że z jego strony to było bardzo duże poświęcenie. Tym bardziej że sam bardzo lubił bawić się myszami, czasami nawet ponad pół godziny.
A propos, czy ktoś już sie obudził z myszą w łóżku (oczywiście chodzi o prawdziwą mysz)



Michał_B. - 16-12-2004 11:25

Jolka, wiem, że z jego strony to było bardzo duże poświęcenie. Tym bardziej że sam bardzo lubił bawić się myszami, czasami nawet ponad pół godziny.
A propos, czy ktoś już sie obudził z myszą w łóżku (oczywiście chodzi o prawdziwą mysz)
Ten kot, to dopiero was kocha. :lol: :lol: :lol:



mifim - 16-12-2004 11:32
Kochał, za bardzo mu się futerko świeciło i chyba ktoś go zużytkował na skórkę. Jak go zabrakło, to na następny dzień pojawiły się dwa nowe - natura nie lubi pustki.



Michał_B. - 16-12-2004 11:34

Kochał, za bardzo mu się futerko świeciło i chyba ktoś go zużytkował na skórkę. Jak go zabrakło, to na następny dzień pojawiły się dwa nowe - natura nie lubi pustki. Wielka szkoda :(



rafałek - 16-12-2004 12:06

Ta toksoplazmoza to moj lekarz twierdzi, ze latwiej sie zarazic jedzac salate lub niedopieczone mieso niz od kota. A pondto podobno najwiecej zarazen wynika ze zlych nawykow Polakow, ktorzy po przygotowaniu surowego miesa nie dokladnie myja deski itp. Nie wiem co ma do tego mycie deski, ale dla rozwinięcia wątku o choroby proponuję poniższe linki:

http://www.potomek.pl/toxoplazmoza_free.html
http://odn-plock.edu.pl/prv/logopeda...zwierzece.html

Mam nadzieję, że się przyda.



kroyena - 16-12-2004 13:46
No jaki ładny rozwojowy wątek w 30 godznin maleńka mysz zamienia się w kota, chorego na toksoplazmozę, z którego ktoś zdarł skórkę na desce w celach leczniczych. :o



Jolka - 16-12-2004 14:03

No jaki ładny rozwojowy wątek w 30 godznin maleńka mysz zamienia się w kota, chorego na toksoplazmozę, z którego ktoś zdarł skórkę na desce w celach leczniczych. :o Nie umytej desce. :lol: :lol: :lol:



trach - 16-12-2004 14:05
I to sedesowej... :o



Rbit - 16-12-2004 14:07

Jolka, wiem, że z jego strony to było bardzo duże poświęcenie. Tym bardziej że sam bardzo lubił bawić się myszami, czasami nawet ponad pół godziny.
A propos, czy ktoś już sie obudził z myszą w łóżku (oczywiście chodzi o prawdziwą mysz)
Nawet wiecej , moja kolezanka kiedy bylismy na jachcie na mazurach (razem z kotem) zaczeła sie skarzyć ze jej padlina jedzie. Po przeszukaniu swojej koi znalzła rozkladajaca sie mysze. Kot którego mielismy ze soba złapał ja na ladzie i przyniósł pani do łozka zeby sie pobawiła, ale ta nieswiadoma i w sennej malignie przekreciła sie przygnaitajac mysz która potem wpadła sobie pod materac ( przynajmniej droga dochodzenia doszlismy ze tak było). Sama sobie przypomniała ze dwa dni wczesniej nie mogła sie pozbyć kota który starał sie spac na niej i nie dawał sie przepedzić, Pilnował zeby mysz nie zwiała :)
PS
Kot i jego pani czuja sie nadal dobrze ;)



kroyena - 16-12-2004 14:18
O i z letkim posmakiem nekrofilii. :o :o :o



_bogus_ - 16-12-2004 16:51
Gdzieś kiedyś czytałem że ratlerki były chodowane do polowań na szczury (zwłaszcza w stajniach). Więc jak nie kot (polecam) to może ratlerek?

Pozdrawiam



Michał_B. - 16-12-2004 16:58

Gdzieś kiedyś czytałem że ratlerki były chodowane do polowań na szczury (zwłaszcza w stajniach). Więc jak nie kot (polecam) to może ratlerek?

Pozdrawiam
Oprócz 3 kotek posiadam także pinczerke (to taki małe coś spokrewnione z ratlerkami) i jestem na 100% pewien że to to nie złapie nawet ślimaka tylko co najwyżej naszczeka na niego i to bardzo głośno. :lol: :lol: :lol:



maxymov - 16-12-2004 17:03
Trzeba pilnować takie pieski, bo jak szczur większy...to złapie w pysk i porwie psiaka do dziury :lol: :lol:



Michał_B. - 16-12-2004 17:06
Nawet szczur nie wytrzyma takiego jazgotu, więc jestem spokojny. :lol: :lol: :lol:



maxymov - 16-12-2004 17:12
:lol: :lol: :lol:



kroyena - 16-12-2004 17:14
Aleć to mysz znaczy ratlerek musi być mały. :roll:



Pyza - 16-12-2004 22:31
Ale się wątek rozwinął, ho ho :wink: . Dziękuję za dyskusję :D .

Ludzie, ja po prostu nie chcę mieć kota - na takiej zasadzie, jak niektórzy nie chcą mieszkać w blokach :wink: . Nie chcę i już. I wyszukuję powodów, jakby to uzasadnić :wink: .
Głównym powodem jednak jest to, co zrobić ze zwierzakiem, jak się wyjeżdża na dwa tyg. pod namiot i dom zostaje pusty i zamknięty. Co wtedy zrobić z kotem???
Wydaje mi się co najmniej niestosowne :wink: posiadanie kota tylko po to, żeby odstraszył myszy. Kota trzeba chcieć.

A wracając do kwestii myszy. Łapki nastawione, żywność wyniesiona do samochodu. I czekamy od wczoraj i nic, mysz znikła :o . Nie ma nawet śladów jej obecności :-? . Do wczoraj ewidentnie była.
Na razie czekam do jutra...



Michał_B. - 16-12-2004 22:38

Głównym powodem jednak jest to, co zrobić ze zwierzakiem, jak się wyjeżdża na dwa tyg. pod namiot i dom zostaje pusty i zamknięty. Co wtedy zrobić z kotem??? No niestety to jest musze przyznać że to dobry powód, sam już bardzo dawno nigdzie nie byłem właśnie z tego powodu. Mógłbym dać na "przechowanie" znajomym ale jednego kota, a jak się ma trzy to już nie bardzo. :cry:



kroyena - 17-12-2004 07:50
Pyzia, coś ty zrobiła tera wszystkie okoliczne myszy polne wiedzą, że w waszym autku nie doś że sucho i ciepło to jeszcze stołówa. :-?



ara - 17-12-2004 08:07
Czy jest jakaś blada szansa na to,
że jak mysz weszła do domu ( nie było wtedy jeszcze progu), to z niego z własnej woli wyszła ( bez użycia kota i innych narzędzi zbrodni) ?? - oto jest pytanie :roll: Wuj twierdzi, że nie !!

Pocięła mi ząbkami haftowane obrusy, najadła się ręcznikiem - na razie tyle.... :)



kroyena - 17-12-2004 08:13
ara no to masz tera Richelieu, czy jakoś tak.



Jolka - 17-12-2004 08:16

Pocięła mi ząbkami haftowane obrusy, najadła się ręcznikiem - na razie tyle.... :) A to małpa, ta mysz. :lol:



ara - 17-12-2004 08:43

ara no to masz tera Richelieu, czy jakoś tak. noo, i w dodatku cuchnące jak skunks :evil:



kroyena - 17-12-2004 08:54
no byś sięnie przyznawała, że pralki w domu nie masz. :oops: :lol:



_bogus_ - 17-12-2004 13:37
Pożartowaliście z mojej propozycji zastosowania ratlerka - a ja mówiłem poważnie. Co prawda sam mam koty i tego nie przetestowałem - ale odsyłam np. do strony http://www.minidogi.mastineum.pl/o%20ratlerku.htm.

Rzeczywiście z kotem jest problem z wyjazdami dłuższymi. Ale mój pierwszy kot, jeszcze jak studiowałem, od maleńkości jeździł ze mną dużo samochodem (praktycznie każda sobota-niedziela to było 150-200 km). Zaczął traktować samochód jako swoje terytorium. Doszło do tego że po prostu wyjmowałem przenioskę, stawiałem na podłodze i otwierałem jej drzwi. Kot sam wchodził do środka. Ja drzwi zamykałem i niosłem przenioskę do samochodu. Tu trzeba było drzwi przenioski otworzyć a kot wychodził i układał się w wygodnym dla siebie miejscu.

Pozdrawiam



evee - 17-12-2004 14:25
mam myszy na stryszku, ide dzis po jakas supertrutke, najpierw jednak wpuszcze mojego bojowego ratlerka na tereny lowne, zobaczymy czy sprawdza sie te legendy o jego szczurolapnosci

no a pozniej trutka

mam tylko nadzieje, ze moj piesek nie znajdzie gdzies zmumifikowanych myszek [bo sie jeszcze bidulek zatruje zwloczkami...]



kroyena - 17-12-2004 14:30
Może i nie, ale jakby ci jechało na stychu to pamiętaj o myszach w procesie mumifikacji.



Jarek.P - 17-12-2004 14:50

mam myszy na stryszku, ide dzis po jakas supertrutke, najpierw jednak wpuszcze mojego bojowego ratlerka na tereny lowne, zobaczymy czy sprawdza sie te legendy o jego szczurolapnosci Tylko go najpierw podkręć dobrze a i na stryszku dziury gałganami poutykaj, nie daj Bóg mysza się odgryzie, biedny trzęsidupa w panice do komina wlezie i co zrobisz?

;)

J.



evee - 17-12-2004 15:19

Może i nie, ale jakby ci jechało na stychu to pamiętaj o myszach w procesie mumifikacji. juz mi jedzie :cry:



kroyena - 17-12-2004 15:23
Wyschnie przestanie, puściła soki, jeno miejsce sokowania trzeba czymać w suchości. 8)



Michał_B. - 17-12-2004 17:33

mam myszy na stryszku, ide dzis po jakas supertrutke, najpierw jednak wpuszcze mojego bojowego ratlerka na tereny lowne, zobaczymy czy sprawdza sie te legendy o jego szczurolapnosci

no a pozniej trutka

mam tylko nadzieje, ze moj piesek nie znajdzie gdzies zmumifikowanych myszek [bo sie jeszcze bidulek zatruje zwloczkami...]
Ja bym się raczej martwił żaeby biedak nie został porwany. :lol: :lol: :lol:



MarzannaPG - 17-12-2004 18:52
Pyza ma rację - kota trzeba chcieć mieć! Jeżeli nie chce, to nie ma sensu jej namawiać, bo jak sama przyznała szuka argumentów trochę na siłę. :( A mówię to z perspektywy 'kociary', co to odkąd przez przypadek dostal mi się kot, nie wyobrażam sobie życia bez kotów.
Zatem Pyzie zostaje łapka lub trutka. Bo pinczera też trzeba gdzieś zabierać lub oddać jak się wyjeżdża :lol:



Pyza - 17-12-2004 21:29
Nadal nie ma śladu myszy. Łapki nie tknięte. Czekam dalej.... Może się wyniosła? A może chce uśpić moją czujność :wink: ?

ara zmartwiłaś mnie z tymi obrusami, myślałam, że takich rzeczy nie gryzie, że tylko jedzenie...



Pyza - 10-05-2005 23:15
Wiecie, myszy w domu były dwie. Obie przydybaliśmy, gdy niespodziewanie zeszliśmy na dół. Pierwszą - około północy, drugą ok. 5 rano. Zwykle o tych porach śpimy, więc się nie spodziewały :wink: . Obie przy pomocy mioteł zostały wymiecione za drzwi (jeszcze w grudniu).
Jedna z nich to mysz polna - ta żywiła się głównie ziemniakami. Druga to mysz domowa - ta z kolei odżywiała się makaronem, herbatnikami i płatmai śniadaniowymi (ulubione miała cynamonowe :lol: ).

Do tej pory spokój. Obym sobie nie wykrakała. :wink:
Najprawdopodobniej do domu dostały się wraz z drwenem kominkowym.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ewagotuje.htw.pl