ďťż

Węgiel brunatny pod Legnicą a nasze domy





YreQ - 05-11-2009 20:24
Debata o kopalni: Dziura 70 metrów w dół i pustka

- Nadzieja zawsze jest, ale z każdym dniem mniejsza - wzdycha Ulrich Schulz z Atterwasch. Jego rodzina mieszka w tej samej wsi od co najmniej 1562 r. Za kilkanaście lat wioskę pożre odkrywka

Droga B112 prowadzi prosto na Łużyce, wzdłuż granicy na Nysie. Wokół idylliczne krajobrazy, lasy, łąki, wzgórza, za Guben teren bardziej płaski, ale z szosy nie widać nic szczególnego. W taki jesienny deszczowy dzień - kiedy nad kopalnią nie unosi się chmura żółtego pyłu, można przejechać całą trasę nie widząc "wielkiej dziury". I być przekonanym, że ta część Łużyc to wspaniałe, spokojne miejsce do życia. Tuż przed miastem skręcam w prawo: wieś Mulknitz, administracyjnie to właściwie część Forst. Cicha, zadbana wioska, na skraju obszaru chronionej przyrody. Jak wszędzie: stary kościół, remiza. Żyje tu mniej niż setka mieszkańców i... 30 koni.

Diabeł zakopał tu węgiel

Końmi zajmuje się Helmut Fleischhauer. Zajmuje się również prowadzeniem społecznej gazety internetowej Niederlausitz-aktuel.de. Mimo że los rzucił go w te strony dopiero przed trzema laty, o okolicy, a tym bardziej kopalni wie bardzo dużo. Spodziewam się, że rozmowę zacznie od oklepanego już przysłowia: Bóg stworzył Łużyce, a diabeł zakopał w ziemi węgiel. Ale nie. Po prostu zawiezie mnie do wielkiej dziury. I do tych miejsc, gdzie kiedyś były wioski, potem kopalnia, a dziś pustynia. Muszę sam zobaczyć, bo słowami tego się nie da opowiedzieć. - Nawet fotografie nie oddają tego, co jest w rzeczywistości. Często jestem świadkiem jak ludzie, którzy widzieli to wszystko na fotografiach, gdy zobaczą to w rzeczywistości milkną, są przytłoczeni - mówi. Mulknitz ocaleje, choć przed dwoma laty wcale nie było to takie pewne. Ocaleje na razie, bo z kopalnią nigdy nic nie wiadomo. - Były premier Brandenburgii Manfred Stolpe mówił, że Horno jest ostatnią wioską, która będzie zniszczona z powodu odkrywki. A potem zdecydowano, że kopalnia będzie powiększana, że poświęci się kolejne miejscowości. Oczywiście w takiej sytuacji ludzie oceniają polityków jako kłamców - mówi Fleischhauer. Uważa, że stać go na niezależność, bo jego internetowy serwis działa non profit. - Publikuję materiały zarówno przeciwników kopalni, jak i to, co przekazuje Vattenfall. Tak więc narażam się i jednej, i drugiej stronie - mówi. Raczej jednak nie pozostawia wątpliwości, po której stronie jest on sam. Mulknitz kopalnia już nie zagraża, ale wszyscy i tak żyją w jej cieniu. Zaledwie 7 km stąd jest czynna odkrywka Jänschwalde. Taśmociąg transportuje ziemię, która jest wyrzucana w lesie, dwa kilometry w linii prostej od Mulknitz. - Wieczorami słychać klekot taśmy. W Niemczech zgodnie z przepisami wiatraki-elektrownie mogą powstawać dopiero kilometr od zabudowań ze względu na hałas. A kopalnia odkrywkowa może znajdować się od 300 metrów od miejscowości. A kopalnia to hałas piekielny. Do tego dochodzi brud. Tu niedaleko, w Bohrau, jak latem jest sucho i wieje zachodni wiatr, to wioska jest jak w jakiejś burzy piaskowej, skryta za żółtym welonem - opowiada Fleischhauer.

Księżycowa rekultywacja

9 maja 2007 zostało opublikowane studium z nowymi terenami, które miała obejmować w przyszłości odkrywka. Zagrożonych było wiele miejscowości, m.in. również Mulknitz. To wzbudziło ogromny niepokój i protesty mieszkańców. Powstała wtedy inicjatywa obywatelska, która nazywała się Klinger Runde, a przystąpiły do niej 43 miejscowości. Klinge to wieś, która leżała niegdyś na zachód od Mulknitz, na południowym krańcu odkrywki Jänschwalde. Dziś na mapie to teren zaznaczony jako zrekultywowany. Pośrodku długie na kilka kilometrów jezioro. Pod wodą miejsce, gdzie kiedyś była wieś Klinge.

- Pod koniec 2007 r. zapadła decyzja, że jednak kopalnia przemieści się w rejon Jänschwalde Nord i zagrozi tylko trzem miejscowościom. Klinger Runde jednak pozostała i wspiera obecnie mieszkańców z rejonu Jänschwalde Nord. Nawiązała również kontakt z mieszkańcami Brodów. W tym roku zorganizowali marsz gwiaździsty i spotkali się na granicy nad Nysą - opowiada Fleischhauer.

http://miasta.gazeta.pl/zielonagora/..._i_pustka.html





YreQ - 09-11-2009 21:43
Wyniki referendum: Przeciwnicy kopalni wygrali

Są już oficjalne wyniki niedzielnego referendum w gminie Gubin. Mieszkańcy zadecydowali. Nie chcą kopalni węgla brunatnego i elektrowni.

Uprawnionych do głosowania było 5838 osób. Przy 47 proc. frekwencji, 874 mieszkańców zagłosowało na "tak", a 1855 na "nie".

Kto chwali kopalnię? Chyba tylko żona górnika

W gminie Gubin jest aż 48 wsi. Ukryte w lasach lub wyrastają wśród ciągnących się kilometrami łąk. Niektóre wsie są malutkie, po kilkudziesięciu mieszkańców. W tych największych numery domów dochodzą do stu.

Najstarsi przyjechali zza Buga. Dobrze pamiętają powojenne wysiedlenia z Kresów. Nic dziwnego, że kopalnia węgla brunatnego i elektrownia, jaka planują w gminie górnicy, oznacza dla nich kolejną przeprowadzkę. Żyją tu 60 lat i liczyli, że dotrwają do śmierci? Wybierają się do urn, by w referendum zagłosować przeciw odkrywce. Młodzi nie patrzą w przeszłość. Kopalnia to szansa na dobrą pracę. Tylko jest ich niewielu, choć gmina Gubin ma wysoki przyrost naturalny. Młodzi opuszczają rodzinne strony i wyjeżdżają za granicę, jak tylko nadarzy się okazja.

Rolników niewielu. Kto się utrzyma z ziemi szóstej klasy.

Gmina nie jest bogata, choć od wieków śpi na węglu brunatnym. Zadbane domy to rzadkość. Więcej widać rozsypujące się stodoły i obory. - Tak jak Niemiec zostawił, tak gospodarzymy - opowiadają mieszkańcy.

Nie prześpijmy szansy

Do Grabic prowadzi dębowa aleja. Wije się tuż przy granicy z Niemcami. Widać stąd przejście graniczne i terminal w Gubinku. Z planów górników wynika, że droga ocaleje. Wykorzysta ja ciężki sprzęt górniczy. Dziś rolnicy jadą aleją do Gubina sprzedać mleko, sery, czasem świeże mięso i miód. Niemcy kupują chętnie. Nie biorą grzybów. - Mamy tu grzyby jak berety, ale Niemcy ubzdurali sobie, że po Czarnobylu trzeba odczekać 50 lat - opowiadają rolnicy na targu.

Z grzybami jeżdżą do Zielonej Góry. Nie chcą kopalni. Burzy ich spokój. A z roli pieniądze może nie są wielkie, ale pozwalają na spokojne życie.

W Grabicach umawiam się z dyrektorką szkoły. Chodzi do niej 200 dzieciaków z 11 wsi. Na ogrodzeniu plakat PWE Gubin - "czysta energia, czysty zysk". Dyrektorka Teresa Przygalińska jest na "tak". A baner powiesiła z wdzięczności. Enea zasponsorowała szkole interaktywny ekran. Przygalińska, wysoka szatynka, sprawdza klasówki z geografii w małym gabinecie na piętrze. Wiszą mapy, na szafie stoi globus.

- To nasza ostatnia szansa. Jeśli ją prześpimy, gorzko pożałujemy. Kopalnia rozrusza gminę, choćby z samych podatków. Mamy tu najniższe klasy gleb, żadnego interesu nie ukręcisz. Trzeba patrzeć do przodu - tłumaczy Przygalińska. Mówi o sobie, że zjadła zęby na gospodarce. Miała spore pole, kilka krów. Kilka lat temu sprzedała ostatnią. - Powiedzieliśmy sobie z mężem, że czas z tym skończyć. Ziemię dzierżawimy, a mąż jeździ tirem - opowiada dyrektorka. Skończyła uniwersytet w Poznaniu. Córka wyjechała do USA. Najmłodszy syn właśnie zaczął studiować na Akademii Górniczo Hutniczej. - Sama mu doradzałam. Wiem, że znajdzie pracę w kopalni. Bo to, że ona powstanie, jest nieuchronne. Inwestycja może przeciągnąć się o dwa, trzy lata, ale ruszy - opowiada. Przygalińska nie namawiała nikogo, by poparł kopalnię. We wsi wiedzą, że popiera kopalnię. Miała nieprzyjemności. - Nie wybijali szyb, nie rysowali auta, ale słowa czasem bardziej bolą. Szanuję czyjeś zdanie. Do kopalni trzeba dojrzeć, setki rozmów nie rozwiążą tematu. Jeśli ktoś jest zacietrzewiony, nie dostrzeże, że gmina musi się zacząć rozwijać. Praca przy karczowaniu lasów, przy budowie elektrowni, w końcu przy samym złożu złoża. Lata pewnej posady - tłumaczy.

Babka z wrogiem w jednym grobie?

Pani Halina (imię zmienione) z Jazowa, niska, filigranowa blondynka prosi, by nie podawać jej nazwiska. - Życie na wsi nie jest łatwe, zwłaszcza dla tych, którzy są za kopalnią - tłumaczy. - Lepiej mówić, że człowiek nadal się zastanawia, bo można sobie zrobić wroga na całe życie. A w sercu jestem za kopalnią. Tylko głupi by nie był - opowiada. - Może młodzi nie będą wyjeżdżać? Wyobraża sobie pani, że każdy co ledwie skończy szkołę, pakuje walizkę i go nie ma? Potem śle rodzicom z Anglii kartki i funty. Czasem przyjadą na święta, wykupią pół sklepu. Mówią, że tam wiążą ledwie koniec z końcem. Ale nie chcą tu żyć.

Halina liczy na palcach, kto zdążył wyjechać: co piąty siedzi w Anglii albo Irlandii. - Nie wrócą. Nawet kopalnia nie pomoże. Ale może inni zostaną? - zastanawia się.

Kuzyn pani Haliny pracuje w kopalni pod Koninem. Żyje jak pączek w maśle. Jeździ dobrym autem, i w lodówce niczego nie brakuje. - Kiedyś pojechałam do niego. Zobaczyłam Kleczów i okolice. Żadnej degradacji. Kiedy zobaczyłam film przeciwników odkrywki, wiedziałam, że to jedna wielka lipa. Tam naprawdę jest pięknie, a oni straszą, że siarka wszystko zabiła - opowiada. Przypomina sobie dzień, w którym gruchnęła wieść o budowie odkrywki. - Jak wyszło, że śpimy na węglu, na początku wszyscy byli za. Ale kiedy Brody się postawiły, ludziom zaczęło świtać w głowie, że może to jakaś pułapka. Inni liczą, że po sprzeciwie, kopalnia więcej zapłaci.

Jazów miałby przestać istnieć ok. 2034 r. Wcześniej kopalnia wykupi gospodarstwa i ziemię. Pani Halina, nie chce od kopalni, ani więcej, ani mniej. - Tyle samo, żeby żyć, jak do tej pory. Chcę mieć swoje pole, krowę, dom - opowiada. Głaszcze po głowie psa . - Chcę mieszkać na wsi, brzydzę się bloków. Może po drugiej stronie Gubina kopalnia znajdzie coś dla mnie? A jak nie, mogę mieszkać nawet na drugim końcu Polski. Byle było tak jak teraz.

Wątpliwości ma tylko, jak myśli o dziadkach. Leżą na wiejskim cmentarzu. Jest też dalsza rodzina. Kopalnia ma przenieść cmentarz. - Jak oni ich wszystkich wykopią? Słyszałam, że każda rodzina ma mieć zbiorowy grobowiec. A przecież ciotka z babką się nienawidziły. Jak będą ze sobą żyć? - kręci głową.

Niemieckie ręce

Wielotów to kilkadziesiąt domów. Kopalnia je ominie. Wieś będzie graniczyć z tzw. frontem eksploatacyjnym. Ten ma ruszyć za 50 lat. Większość mieszkańców jest na "nie". Na ogrodzeniach i domach zawisły plakaty z hasłami przeciwko odkrywce. W ruch poszły prześcieradła, plandeki i profesjonalne banery. Każdy wywieszał to co mógł.
Pani Dorota, prężna 40-latka z sześcioma kolegami z gminy stworzyła Obywatelska Inicjatywę "Stop kopalni". Zebrali ponad 2 tys. podpisów, za referendum. Przed niedzielą rozdali setki płyt z filmami o odkrywce. Też dostałam na niej napis "podaj dalej". Kopalnia twierdzi, że film jest zmanipulowany, a Inicjatywa zaproszenia na wyjazd do Konina nie przyjęli. - Dawaliśmy samochód z kierowcą mogli jechać gdzie tylko chcieli, węszyć i sprawdzać czy kopalnia kłamie. Ale wyjechać nie chcieli - opowiada dziennikarz górniczej gazety.

- Gdyby nie szum w Brodach [w czerwcu w gminnym referendum wygrali przeciwnicy kopalni - red.], nadal byśmy spali. Nikt nas nie informował o planach. Wszystko było za naszymi plecami - tłumaczy pani Dorota. Na 5 hektarach uprawia truskawki, jagody, szparagi. Daje prace kilku ludziom. - Żadne pieniądze nie są warte, by stąd odchodzić. Nawet gdyby napisali mi gwarancję, że dostanę pół miliona, ziemi nie dam.

Słucha nas Zbigniew Barski, jedyny mieszczuch w Inicjatywie. Mieszka w Gubinie, uczy w jednej ze szkół. Otwiera mapę z państwowego instytutu geologii. Pokazuje złoża węgla. Uważa, że chrapkę na nią mają Niemcy.

- Mamy cztery złoża. Ale widać, że węgiel nie występuje pod kilkoma wsiami. Naszym zdaniem nie będą ich wysiedlać. Zostawią jako enklawy życia na terenie wielkiej odkrywki. Czy tam da się żyć? - pyta.

Nie wierzy w pracę dla mieszkańców gminy. Uważa, że kopalnianą spółkę przejmie zachodni koncern. - Spółki matki prywatyzują się, może być tak, że gubińską spółkę wykupi szwedzki Vettenfall, który ma udziały w kopalni po drugiej strony Nysy. Pewnie sięgnie po swoje zaplecze kadrowe - kręci nosem.

Inicjatywa wątpi, że przy kopalni powstanie elektrownia. - Boimy się, że będą wykopywać u nas węgiel, a spalać go w niemieckiej elektrowni. U nich złoża się kończą, więc sięgają po nasze.

Kopalnia i energetycy mówią jednak jednym głosem: odkrywka i elektrownia, 5 tys. miejsc pracy.

- Ale nie zapraszają nas na spotkania. Sami musimy się domyślać. Ostatnio zrobiliśmy wypis z KRS-u. Okazało się, że PWE Gubin ma kapitał początkowy wart 12 mln. Jak może inwestować w wielomiliardową inwestycję? Klocki się układają, pewnie zainwestują Niemcy - wątpi Barski.

Jestem za "przeciwko"

Eugenia Małecka, krótko ostrzyżona blondynka, 33 lata. Gładka buzia, śladu zmarszczki. W Brzozowie od dwóch lat jest sołtyską. Wkrótce z funduszu sołeckiego postawi nową wiatę - żeby mieszkańcy mieli gdzie robić zebrania. Teraz spotykają się w jej domu. Strasznie błocą. - Dlaczego mam dawać swój prywatny pokój? - krzywi się Małecka. W planach ma jeszcze plac zabaw, więc zebrań będzie sporo. Wiosną pozbyła się krzaków przy zakręcie. - Ludzie zobaczyli, że coś się we wsi dzieje - kwituje.

Brzozów to zaledwie kilka domów. Sołtyska rządzi na ponad 35 hektarach, połowę dzierżawi od agencji rolnej. W poniemieckiej jednopiętrówce ma trzy pokoje. Niedawno wstawiła nowe okna. Po podwórko kręcą się kaczki i gęsi. W oborze ryczą byki. Sześć lat temu pani Eugenia przeprowadziła się razem z czwórką dzieci do Brzozowa z Gubinka. Na roli pomaga mąż - rodowity Niemiec. Poznali się kilka lat temu, gdy wyjechała za Nysę do pracy. - On niewiele mówi po polsku, za to dzieci z niemieckiego mają lepsze oceny niż z polskiego - chwali się.

- Co z tą kopalnią?

- Jestem za "przeciwko" - odpowiada.

- Czyli?

- A kto by ją chciał? Tylko dureń. Chodzą i mamią nas kłamstwami. A to, że zapłacą, dadzą pracę. Guzik prawda. Domy stare pamiętają Hitlera. Nisko wycenią. W Koninie to co innego, było świeżo wybudowane to i więcej dostali - opowiada pani Eugenia. Liczy, że mieszkańcy wsi pójdą jej śladem. - Przyjeżdżają do nas Niemcy, koledzy męża. Od kilku lat śpią w aucie, bo sądzą się z kopalnią po drugiej stronie Nysy. Jakie mamy gwarancje, że zgodzimy się na odkrywkę, a oni nas nie wystrychną na dudka? Wsadzą do bloków? Jaka to przyjemność we włóczeniu się po sądach? Ziemia, daje żyć i niech tak zostanie - tłumaczy.

Bierze ołówek i wylicza, ile musiałaby jej dać kopalnia, by wyszła na swoje - 22 tys. zł z pola, 15 tys. za młode byki, każdy po ćwierć tony, 6 tys. za kaczki i gęsi - jakieś czterdzieści sztuk. - Życie jak w Madrycie. A działka pod drugi dom? Miałam stawiać dom dzieciakom. Musi być jakieś wiano. A w bloku wszystko zeżre czynsz. Koleżanka płaci po kilkaset złotych, a ja za kwartał 68 zł podatku.

- Chlebowo i połowa Grabic są na "tak". Dlaczego?

- W Chlebowie kopalnia zrobiła festyn. Grały nawet "Czerwone gitary". Każdy kto miał plakietkę "tak" dostawał kiełbasę i grochówkę. Przekupili ich - tłumaczy.

- Kiełbasą i grochówką?

- A co pani myśli? Tam bieda, aż piszczy. A kto wie, czy za głos nie będą płacić? Dadzą np. po stówie? - opowiada sołtyska.

Martwi się o przyrodę. - Kopalnia to jeden wielki syf. Jak w Niemczech wieje wiatr na wschód, otwierają kominy. Trują nas. Dzieli nas może osiem kilometrów, więc cała siarka leci do nas. Wieś tonie w szarym dymie, smród jak cholera. Wiem, jak to wygląda, na własnej skórze - opowiada.

Małecka pojechała na wycieczkę do konińskiej kopalni. Nie przekonali jej. - Powiedziałam wprost, że jestem za "przeciw" i już więcej mnie nie zapraszali. Kilka dni temu znów była zbiórka sołtysów, ale mi nic nie powiedzieli. Oczywiście i tak o wszystkim wiem.

Małecka wprosiła się na jedno z zebrań z pracownikami kopalni w szkole w Grabicach. - Razem z kolegami zarzuciliśmy ich pytaniami. A oni nam pokazują film, jak to dobrze żyje się w Koninie. Pokazują mi jakąś babę, która chwali się jak kopalnia jej na dobre wyszła. Nie wytrzymałam, i krzyknęłam do tych w garniturach "A którego to żona?". Bo to czyjaś żona albo siostra musiała być. Nikt by takich bzdur sam z siebie nie gadał. Chyba, że jej zapłacili. Ja nie boję się powiedzieć wprost temu dyrektorowi, że bierze 5 tys. pensji, a drugie tyle płacą mu za to, żeby kłamał.

- Co na to kopalnia?

- Nikt się nawet nie odezwał. Z tymi za "przeciwko" naprawdę nie wiedzą, co zrobić.

Otwiera okno, wychyla się i chwyta za telefon. - W domu nie ma zasięgu, a muszą dodzwonić się do kolegów. Oni pani powiedzą całą prawdę o kopalni.

Źródło: Gazeta Wyborcza Zielona Góra

http://miasta.gazeta.pl/zielonagora/...i_wygrali.html



YreQ - 09-11-2009 22:02
Debata w "Gazecie": Co zrobić z legnickim węglem?

Trudno będzie się porozumieć zwolennikom i przeciwnikom budowy pod Legnicą kopalni węgla brunatnego - taki wniosek można wyciągnąć z piątkowej debaty we wrocławskiej redakcji "Gazety Wyborczej".

Pod Legnicą zalegają największe w Polsce pokłady węgla brunatnego, które można wykorzystać do produkcji prądu. Jednak, aby korzystać z tych złóż, trzeba wybudować wielką odkrywkową kopalnię.

Dopiero trwają przymiarki do tej inwestycji, ale już wzbudza ona ogromne emocje. Władze gmin leżących na złożach obawiają się, że trzeba będzie wysiedlić tysiące mieszkańców. W zorganizowanym przez samorządy referendum, przy wysokiej frekwencji, ponad 90 proc. głosujących stwierdziło, że nie chce tej inwestycji. Referendum ma jednak znaczenie tylko opiniotwórcze. Tymczasem część naukowców i przedstawiciele branży energetycznej przekonują, że bez tej kopalni i nowej wielkiej elektrowni zabraknie w Polsce prądu.

Stanisław Żuk, prezes PGE Kopalnia Węgla Brunatnego Turów: - W Polsce jest miejsce dla wszystkich źródeł energii, również dla węgla brunatnego. Zwłaszcza, że zapotrzebowanie na energię elektryczną będzie rosło. Tymczasem za 30 lat skończą się wszystkie eksploatowane polskie zasoby, dlatego tak ważne są złoża legnickie. Rząd musi szanować zdanie mieszkańców podlegnickich gmin, ale ponosi też odpowiedzialność przed całą Polską za dostarczanie prądu. Bo przecież nie bierze się on z gniazdek.

Irena Rogowska, wójt gminy Lubin: - Pozwólcie mieszkańcom żyć. Nieprawda, że rozmawiamy o tym, co będzie w 2030 roku. Jeżeli ta kopalnia ma powstać, to wykup gruntów trzeba będzie zacząć już w 2011 roku. Tymczasem produkcja energii elektrycznej (NIE) musi być oparta na węglu. Trzeba iść w nowe technologie, szybko znaleźć alternatywne źródła energii.

** Relacja z dyskusji w "Tygodniku zDolnego Śląska" - czwartkowym dodatku do "Gazety Wyborczej"

http://miasta.gazeta.pl/wroclaw/1,97...m_weglem_.html



bobiczek - 10-11-2009 12:57

No to odpowiadam.

Znamy realia postępowania z szarym obywatelem, dlatego nie wierze w jakies tam extra rozwiązania tylko i wyłącznie dla mieszkańców legnickiego. Masz przykład przy ostatnich wywłaszczeniach pod drogi. Opracowywane specustawy pod Euro 2012 sprowadzają mieszkańców do roli przedmiotu w imię "wspólnego dobra".

Teraz jesteśmy w strukturach UE i prawo unii jest ponad naszym. Jezeli trzeba będzie to zostanie zawiadomiona Komisja Europejska chociazby o próbie zniszczenia obszarów chronionych prawem UE - Natura 2000 tzw dyrektywa ptasia czyli Łęgi Odrzańskie..
Przeczytałem wszystko.
Dużo tego ale analogie zauważam do moich.
Moje - Nasze wyboje prawne trwają od ponad 9 lat.
Jedyna nadzieja w unijnej dyrektywie Natura 2000.
Czego nasz urzędnik się obawia - to jedynie unijnych restrykcji i kłopotów związanych z cofniętymi dotacjami.
Bo będzie wtedy na niego.
Inne sprawy załatwia sie w gronie własnym - polityczno-administracyjnym

http://forum.muratordom.pl/autostrad...-dom,t3939.htm

Wcale nie jest odległe jedno od drugiego tematycznie.
W razie potrzeby służę adresami i wzorami pism do Komisji Europejskiej.
Pozdrawiam





bobiczek - 10-11-2009 13:04

Identycznej Jeśli będzie dyecyzja, że dadzą mi kasę np. 200 % wartości odtworzeniowej to bez zastanowania przyjmę taką decyzję pod jednym warunkiem. kasę dostaje odrazu a wyprowadzam się np za trzy lata....

To ma sens bo zarówno będę miał pieniądze aby znaleźć działkę zdala od wielkiego leja kopalnianego.
2 Będę miał czas na wybudowanie nowego domu i przeprowadzenie się.
3 Będzie mnie na to stać, nie będę musiał się martwić i iść na kompromisy !
Jesli tak to będzie wyglądać to poprostu się zgodzę i sprzedam działkę i dom. Problem polega na tym, że tego nie wiadomo. Pozostaje równeż kwestia ludzi mieszkających poza strefą wysiedlenia. Nie kupowali przecież działki lub domu po to aby mieszkac przy płocie kopalni. [/b]
A to są analogie i wątpliwości.
Tzn wątpliwości przerodziły się już w pewność że właśnie tak to jest jak opisujesz w wątpliwościach...



YreQ - 10-11-2009 17:48
"Rada Ministrów przyjęła 10 listopada br. Politykę energetyczną Polski do 2030 r. Przygotowany w Ministerstwie Gospodarki dokument zawiera długoterminową strategię rozwoju sektora energetycznego, prognozę zapotrzebowania na paliwa i energię oraz program działań wykonawczych do 2012 r

(...)

Druga kierunek rozwoju polskie energetyki to zgodnie z przyjętą przez rząd Polityką energetyczną do 2030 roku, wzrost bezpieczeństwa dostaw paliw i energii. Ma być ono oparte o własne zasoby, w szczególności węgla kamiennego i brunatnego.

(...)"

http://www.cire.pl/item,43376,1,rm_p...o_2030_r_.html

No to teraz dopiero zacznie się batalia o nasze domy pod Legnicą. Lobbing górniczy tylko na to czekał spokojnie...



YreQ - 10-11-2009 18:01
Samorządowcy rozmawiają z Greenpeace
2009-11-10 10:00:10
Szefowie podlegnickich gmin spotkali się z działaczami Greenpeace. W Karczowiskach rozmawiali na temat planów budowy na ich terenie odkrywkowej kopalni węgla brunatnego.

http://fakty.lca.pl/legnica,news,190...reenpeace.html



YreQ - 11-11-2009 16:19
Chcieli Tuska, będzie Pawlak

Na początku października parlamentarzyści oraz samorządowcy wysłali do premiera Donalda Tuska oświadczenie w którym zwrócili się o możliwość zorganizowania spotkania z szefem rządu. .Czytaj dalej ˅REKLAMA
Parlamentarzyści z legnicko – jeleniogórskiego okręgu wyborczego wraz z samorządcami których gminy mogą ucierpieć na skutek budowy kopalni odkrywkowej wysłali do premiera Donalda Tuska list w którym proszą szefa rządu o spotkanie.

Kilka dni temu Irena Rogowska, wójt gminy Lubin dostała z kancelarii premiera odpowiedz:

"Informuję, że skierowałam prośbę o zorganizowanie spotkania w przedmiotowej sprawie z Wicepremierem, Ministrem Gospodarki Panem Waldemarem Pawlakiem" – czytamy w odpowiedzi Urszuli Bednarz- Brzozowskiej, zastępcy dyrektora sekretariatu Prezesa Rady Ministrów.

Przypomnijmy. 12 października parlamentarzyści wraz z wójtami i burmistrzami gmin, które nie zgadzają się na eksploatację metodą odkrywkową węgla brunatnego z podlegnickiego złoża podpisali oświadczenie które zostało wysłane do premiera Donalda Tuska. Oświadczenie podpisali: Piotr Borys eurodeputowany PO, Jacek Swakoń senator PO oraz posłowie Ewa Drozd (PO) Janusz Mikulicz (PO), Ryszard Zbrzyzny (SLD) oraz Piotr Cybulski (PiS). Swój podpis złożyli także samorządowcy.

http://fakty.lca.pl/legnica,news,190...e_Pawlak_.html



YreQ - 12-11-2009 10:51
Co zrobić z legnickiem węglem - pierwsza taka dyskusja

Dyskutowaliśmy o tym w piątek we wrocławskiej redakcji "Gazety Wyborczej". Choć trudno w to uwierzyć, ale była to pierwsza taka rozmowa obu stron konfliktu.

Jacek Kulesza, „Gazeta Wyborcza”: Temat budowy pod Legnicą kopalni węgla brunatnego wywołał ostatnio ogromne emocje. Z jednej strony mamy zwolenników tej inwestycji opierających się na twardych danych ekonomicznych. Przekonują oni, że będziemy potrzebować coraz więcej energii, a nie jesteśmy w stanie produkować jej w dużych ilościach bez legnickiego węgla. Z drugiej strony są reagujący emocjonalnie mieszkańcy, od których oczekuje się, że - dla dobra kraju - zmienią swoje dotychczasowe życie. Część będzie się musiała bowiem wyprowadzić, a część zostanie zmuszona do życia w sąsiedztwie księżycowego krajobrazu kopalni odkrywkowej. Chciałbym, żebyśmy dzisiaj zastanowili się: czy da się pogodzić racje obu stron?

Prof. Ludwik Tomiałojć z Muzeum Przyrodniczego Uniwersytetu Wrocławskiego: Chciałbym zapytać: jak ma się prezentowany nam wzorzec energetyczny, opierający się na węglu brunatnym, do trendów światowych? Zwłaszcza gdy grozi nam globalne ocieplenie.

Jerzy Kucharski, geomorfolog z Lubina: Porozumienie można osiągnąć, gdy dwie strony chcą się spotkać i wymienić poglądy. Dzisiaj nareszcie możemy poznać się i wysłuchać. Możemy też spróbować wypracować konsensus.

Krzysztof Sachs, partner Tax Division Ernst & Young: Warto jednak pamiętać, że nie mamy alternatywy. Do wyboru są dwa rozwiązania: wydobywać lub nie. Trzecia opcja, o której się mówiło, to biogazyfikacja. Jest ona na razie w fazie eksperymentalnej.

Musi jednak dojść do porozumienia. Nawet jeśli zapadnie decyzja, że konieczne są wysiedlenia, to trzeba określić na jakich warunkach.

W referendum mieszkańcy wypowiedzieli się przeciw tej inwestycji. Trudno było się jednak spodziewać innego wyniku. Na pytanie: "Czy chcesz być wysiedlony?" każdy odpowie: "Jasne, że nie".

Musimy też pamiętać, że wkrótce będziemy budować w Polsce szybką kolej (m.in. z Wrocławia do Warszawy) czy elektrownie atomowe. Znów wtedy będą spory i wysiedlenia. Dlatego musimy nauczyć się rozwiązywać takie problemy społeczne, ponieważ inaczej grozi nam zastój.

Jerzy Kucharski: Mówi się, że trzeba pójść w węgiel. A przecież alternatywą są dla niego odnawialne źródła energii.

Krzysztof Sachs: Jest oczywiste, że Polska będzie zmuszona nie tylko do większego wykorzystywania alternatywnych źródeł energii, ale również do budowy elektrowni atomowych. Ale to nie wystarczy, by rozwiązać nasze problemy energetyczne.

Maciej Nowaczyk „Gazeta Wyborcza”: Należy więc spotkać się przy okrągłym stole i negocjować.

Jerzy Kucharski: Tymczasem mieszkańcy o wszystkim dowiadują się jako ostatni. A przecież jeżeli nie wiemy, czego się boimy, to boimy się tego bardziej. Proszę sobie wyobrazić, że zwykli ludzie budowę kopalni widzą tak: ktoś nagle wjeżdża im spychaczem do ogródka.

Maciej Nowaczyk: Może więc należy na razie tylko zabezpieczyć złoża, a dopiero później zadecydować, co z nimi zrobimy.

Irena Rogowska, wójt gminy wiejskiej Lubin: Wprowadzenie ochrony złoża oznacza dla naszych gmin powolne umieranie: brak nowych dróg i innych inwestycji. Wiemy, jak to wygląda, bo już raz obowiązywała przez kilka lat ochrona tych złóż. Później z niej zrezygnowano, a teraz krzyczy się na nas, że rozbudowaliśmy się. A przecież dzisiaj jest ekspansja z miasta na wieś.

Prof. Jerzy Bednarczyk z Instytutu Górnictwa Odkrywkowego "Poltegor": Elektryczność to najlepsza energia. Teraz wszystko się na niej opiera, a wkrótce będzie ona nawet napędzać samochody. Tymczasem w Polsce tylko 20 proc. bloków energetycznych można zaliczyć do nowych. Potrzebne są więc nowe.

Przy złożach legnickich gazyfikacja nie wchodzi w grę. Pozostaje więc metoda odkrywkowa. Trzeba jednak pamiętać, że nie wszystkie złoża będą eksploatowane, a wydobycie zostanie rozłożone na lata. Analizując złoża przygotowałem kilka koncepcji wydobycia. Każda ma plusy i minusy. Teraz z tych kilku wariantów trzeba wybrać jeden. Potrzebna jest szybka decyzja, bo inaczej nigdzie nie będzie można budować.

Koncentrujemy się tylko na Legnicy. Największy problem jest z otwarciem tej inwestycji. Opracowaliśmy pięć wariantów, gdzie należy zacząć. Bo jak się jakiś wybierze, to później 60, 70, 100 czy 200 lat będzie szło. Najlepsze miejsce jest tutaj, obok Legnicy [na terenie gminy Miłkowice - przyp. red.], bo jest zapaskudzone przez hutę i płytko zalega tu węgiel. Jest tu co prawda kolizja z drogą S-3, ale jej przełożenie za 15 lat nie będzie problemem. Natomiast cały wschód w ogóle nie będzie eksploatowany.

Na Zachodzie mówi się, że zanim rozpocznie się inwestycję, trzeba przygotować kilka koncepcji, które pokażą wszystkie możliwości. Każda z przygotowanych przez nas koncepcji ma swoje plusy i minusy. Po to jest dyskusja, by z nich wybrać najlepszą. Póki tego nie zrobimy, całe złoże będzie blokowane.

Stanisław Żuk, prezes PGE Kopalnia Węgla Brunatnego Turów: Węgiel brunatny nie jest polską specyfiką. Kopalnia Turów istnieje przecież od 100 lat, bo eksploatację zaczęli Niemcy. W Niemczech wydobywa się 170 mln ton węgla brunatnego i otwiera się kolejne odkrywki, w turystycznej Turcji wydobywa się 70 mln, a w Polsce 58 mln.

Nasza branża dostarcza w Polsce 30 proc. energii. Jednak za 30 lat wszystkie eksploatowane teraz zasoby skończą się. Nikt w Polsce nie planuje, co będzie później.

W polityce energetycznej Polski, która obejmuje 2030 rok, jest miejsce dla wszystkich rodzajów energii, m.in.: wiatrowej, atomowej. Zakłada się, że produkcja energii z węgla kamiennego i brunatnego będzie spadać. Póki co jesteśmy jednak jedynym krajem, w którym 95 proc. energii pochodzi z węgla. Przewiduje się, że w przyszłości będzie to 60 proc. Trzeba jednak pamiętać, że tylko trzy-cztery regiony Polski nadają się do produkcji energii wiatrowej. Zresztą nawet w Niemczech, gdzie w wiatrakach jest 15 tys. MW, duża ich część stoi nieruchomo i nie wytwarza energii.

Jako człowiek z branży muszą przyznać, że jak patrzy się na odkrywkę, to można się przerazić. Trzeba jednak pamiętać, że po zakończeniu wydobycia przeprowadzana jest rekultywacja. W Niemczech w miejscu odkrywki powstało wiele pięknych miejsc. Można pojechać i zobaczyć.

W polskiej gospodarce jest miejsce dla wszystkich producentów energii. Jeżeli jednak 60 proc. energii mamy uzyskiwać z węgla, to musimy zagospodarować złoża legnickie. Dlatego błagam: nie straszcie ludzi. Do mnie przychodzą teraz mieszkańcy domów leżących nad węglem, by ich wykupywać, bo dajemy im dobrą cenę.

Maciej Nowaczyk: Ludzie z okolic Legnicy boją się też księżycowego krajobrazu, który jest związany z odkrywką.

Andrzej Holdenmajer, burmistrz Ścinawy: Przez tyle lat branża energetyczna spała, a teraz się obudziła. Dlaczego Niemcy w dalszym ciągu budują elektrownie wiatrowe? Dlaczego w Austrii na terenach nizinnych są tysiące elektrowni wodnych? Dlaczego my nie inwestujemy w zieloną energię, tylko stoimy w miejscu?

Prof. Ludwik Tomiałojć: Po to w Krzyżowej mamy forum, by ten temat przedyskutować. Powinni obok siebie usiąść ci, którzy odpowiadają za węgiel brunatny, i specjaliści od energii odnawialnej.

Jacek Kulesza: Musimy mieć jednak świadomość, że ekolodzy i mieszkańcy protestują również przeciw budowie wiatraków oraz elektrowni wodnych.

Prof. Ludwik Tomiałojć: Unia Europejska wykazuje, że Polska marnuje jedną trzecią wytwarzanej energii. Nastawia się też na jej oszczędzanie. Poza tym zamiast tworzyć gigantów do produkcji energii, trzeba nastawić się na małych producentów. Należy też bardziej wykorzystywać energię odnawialną, np. słoneczną. Od ćwierć wieku mówi się też o wykorzystaniu energii geotermalnej i na razie nic z tego nie wynika.

Maciej Nowaczyk: Czy przy takiej różnicy poglądów jest możliwe porozumienie w sprawie złóż legnickich?

Irena Rogowska: Jest, ale pozwólcie żyć mieszkańcom. Trzeba nastawić się na nowe technologie. Nie zgadzam się na założenia, że produkcja energii w Polsce ma być oparta przede wszystkim na węglu.

Maciej Nowaczyk: Polityka energetyczna Polski zakłada, że do 2030 roku musimy budować w każdej pięciolatce elektrownię o mocy od 4 do 5 tys. MW.

Irena Rogowska: Nie liczmy, że dzięki kopalni i elektrowni powstaną nowe miejsca pracy. Przecież zostanie zamknięty cały Turów - tamci pracownicy przyjdą więc do nas. A u nas z kolei zniknie cały przemysł drzewny.

Jerzy Kucharski: Cały czas rozmawiamy o perspektywie 20 lat, a dlaczego nie o 2050 r.? Nasze dzisiejsze spotkanie pokazuje, że w tej sprawie brakuje dyskusji mieszkańców, ekologów, naukowców, podczas których zostałby wypracowany konsensus. Dzisiejsze spotkanie nie doprowadzi do rozwiązania problemu, ale przybliży nas do tego. Chińczycy mówią: „Gdziekolwiek chcesz dojść, musisz wykonać pierwszy krok”. To jest właśnie nasz pierwszy krok.

Wracając do koncepcji wydobycia węgla wokół Legnicy. Mieszkańcy oceniają tę inwestycję zastanawiając się: "Gdzie jest moja Kozia Wólka?". Gdy widzą, że nad złożami, krzyczą: "O Jezu! Jestem tutaj!" Bo gdy brakuje wiedzy, rodzą się demony.

Krzysztof Sachs: Wszystkie fundusze unijne nastawione są na inwestycje w alternatywne źródła energii. Zgadzamy się, że można w tej sprawie robić więcej. Powinniśmy zwiększać udział energii wiatrowej. Ale w ten sposób zaspokoimy maksymalnie 15-20 proc. naszych potrzeb. Energii wodnej też mamy określony potencjał - może kilkanaście proc. Oceniając więc naszą sytuację - jesteśmy skazani na wydobywanie węgla. Oby wydobywać go jak najmniej, ale na pewno nie zejdziemy do zera.

Możemy nie wydobywać tych złóż metodą odkrywkową. Była koncepcja, by Dolny Śląsk stał się polem doświadczalnym dla czystego węgla. Wiem, że teraz nikt na świecie nie robi tego na skalę przemysłową, ale przecież w połowie XIX wieku też nikt nie jeździł samochodami.

Prof. Jerzy Bednarczyk: Budujemy taką instalację w Zielonej Górze. Jednak dolnośląskie złoża nie nadają się do gazyfikacji, bo pocięte są uskokami i leżą zbyt płytko. Zrobiliśmy koncepcję i okazało się, że podczas gazyfikacji zawaliłaby się ziemia. Dlatego dla legnickich złóż najlepsza jest odkrywkowa metoda wydobycia.

Maciej Nowaczyk: Rozmawiamy w tej chwili o alternatywnych sposobach wydobycia. To można rozstrzygnąć w przyszłości, a teraz - powtórzę to jeszcze raz - najważniejsze jest jednak ich zabezpieczenie. Inaczej za 20 lat może nad nimi mieszkać 150 tys. ludzi, a nie 20 tysięcy. Wtedy trudniej będzie podjąć decyzję o ich eksploatacji.

Zdzisław Tersa, wójt gminy Kunice: Państwo nie mówicie o kosztach społecznych budowy kopalni odkrywkowej.

Stanisław Żuk: U siebie wysiedliliśmy cztery miejscowości. Nikt nikogo nie zmuszał. (JAKI BEZWSTYDNY IGNORANT!!! - NIKOGO NIE ZMUSZALI!!! - A JAKI MIELI WYBÓR, GDY KOPALNIA ZAJMOWAŁA NOWE TERENY?? MOGLI ZOSTAĆ NA SWOIM?? )Były wyceny i negocjacje. Można było dostać odszkodowanie lub przenieść się na wybudowane przez nas osiedle.

Prawda jest jednak taka: w tej chwili nie mamy technologii gazyfikacji węgla na niskich głębokościach. Za 30 lat skończą się złoża węgla w Turowie i miedzi należące do KGHM. A następne pokolenia muszą z czegoś żyć. Mamy już jeden region wałbrzyski, który nie może podnieść się z upadku.

Irena Rogowska: Teraz nie negocjuje się z mieszkańcami. Ludzie dostają pisma, że zostali wywłaszczeni, a w Sejmie już pracują nad przyspieszeniem procedury. Na razie dotyczy to inwestycji drogowych, ale zapewne wkrótce będzie obowiązywało również w górnictwie.

Krzysztof Sachs: Dla mnie kolejność rozwiązania tego problemu jest oczywista. Najpierw powinniśmy zdecydować: czy jesteśmy w stanie funkcjonować bez węgla brunatnego. Gdy okaże się, że nie - musimy eksploatować złoża legnickie. Trzeba będzie określić koszty społeczne tej inwestycji. Potrzebna będzie wtedy debata: jak przeprowadzić wysiedlenia: ilu ludzi, jakie koszty, odszkodowania. Trzeba będzie traktować samorządy i mieszkańców jak równą stronę.

Prof. Ludwik Tomiałojć: Polska walczy, byśmy płacili jak najmniej za emisję gazów cieplarnianych. Tymczasem elektrownie korzystające z węgla brunatnego produkują ich ogromne ilości. Inaczej wiatraki: nie szkodzą, a są coraz wydajniejsze. Jest jeszcze mało wykorzystywana energia słoneczna. To właśnie lobby ustępujących technologii powinno inwestować w energię odnawialną. Mój dziad i pradziad koniem obrabiali rolę, ale ja nie będę teraz bronił tej technologii.

Irena Rogowska: Musimy jak najszybciej wejść w alternatywne źródła energii. Nieprawdą jest bowiem, że rozmawiamy o perspektywie 2030 roku. Przecież już w 2011 trzeba byłoby zacząć wykup gruntów.

Andrzej Holdenmajer: Niemiecki rząd wydaje na źródła odnawialne 500 mld euro. Są tam potężne instytucje, które się tym zajmują. Na zachodzie stawia się tysiące wiatraków. My też musimy się obudzić.

Jerzy Kucharski: Postęp technologiczny jest ogromny. Proszę przypomnieć sobie, jak 10 lat temu wyglądał telefon komórkowy. Może się więc okazać, że za 20 lat to kopalnie odkrywkowe będą zbyt drogie. Mamy alternatywę w postaci alternatywnych źródeł energii. Technologie pozyskiwania energii ze słońca będą miały wkrótce większą wydajność. Trzeba jednak otworzyć umysły. Jeśli każdy będzie tylko prezentował swój punkt widzenia, do niczego nie dojdziemy.

Prof. Jerzy Bednarczyk: Na razie jednak te alternatywne technologie są dotowane. Jeszcze przez lata węgiel będzie podstawowym źródłem energii.

Stanisław Żuk: W Polsce jest miejsce dla wszystkich źródeł energii, w tym dla węgla brunatnego. Zwłaszcza że będzie coraz większe zapotrzebowanie na prąd. Rząd musi szanować zdanie mieszkańców, ale musi też mieć świadomość, że odpowiada przed całą Polską za bezpieczeństwo energetyczne kraju. Bo przecież prąd nie bierze się z gniazdek.

Źródło: Gazeta Wyborcza Wrocław

http://miasta.gazeta.pl/wroclaw/1,97...as=2&startsz=x



YreQ - 12-11-2009 12:31
Ekolodzy: odkrywka to barbarzyństwo
11.11.2009.
O odnawialnych źródłach energii i szkodach wyrządzanych przez kopalnie węgla brunatnego z samorządowcami rozmawiali w gminie Lubin: Magdalena Zowsik z Greenpeace i Józef Drzazgowski ze stowarzyszenia Przyjezierze. W Rozmowach Elki dzielą się swoimi doświadczeniami z działalności kopalni odkrywkowych. Czwartek godz 10.15.

Wygrane referendum przeciwko odkrywce nie gwarantuje jeszcze zaniechania przez Rząd RP wydania koncesji na budowę kopani na złożach Lubin – Legnica - mówią samorządowcy, założyciele Komitetu Społecznego „Stop Odkrywce”.

Wójt gminy Lubin Irena Rogowska zapowiada, że naczelnym celem działalności komitetu jest powstrzymanie planów budowy kopalni metodą odkrywkową, a tym samym wdrożenie werdyktu społecznego, jakim był wynik referendum.

W swoich zamierzeniach pozyskali wsparcie Greenpeace Polska. Magdalena Zowsik mówi, że wynik referendum to jest jasny sygnał dla polityków, że nie ma zgody w Polsce na eksploatacje węgla brunatnego w Polsce i jest to najwyższa pora, żeby przejść na czyste źródła energii.

Koordynatorka zaprzecza deklaracjom kopalni, że eksploatacja węgla dotychczasową metodą jest bezpieczna dla środowiska. - Absolutnie jest to nieprawda. Możemy zobaczyć jak to jest w Koninie czy Bełchatowie. To jest pozostawienie krajobrazu księżycowego, bezpowrotna utrata cennych terenów przyrodniczych i nie ma też żadnej metody, która spowodowałaby, że dwutlenek węgla, który powstaje przy spalaniu węgla gdzieś znika, a to ten nieszczęsny CO2 jest przyczyną zmian klimatu – mówi Zowsik.

Józef Drzazgowski opowiada jak wygląda życie mieszkańców na granicy odkrywki. Skutki działalności kopalni są widoczne w promieniu 30km. Na całym obszarze wysychają stawy, jeziora, studnie, lasy. Ludzie mieszkają kilkanaście – kilkadziesiąt metrów na krawędzi odkrywki, hulające wiatry, kurz, hałas, przerażający widok.

Drzazgowski opowiada, że teren wyrobiska jest nieogrodzony i ogólnodostępny.

Komitet Społeczny „Stop Odkrywce” zaprosił do wspólnego działania wszystkich, którzy nie zgadzają się na pozyskiwanie węgla brunatnego metodą odkrywkową. (joz)

http://elka5.fm//content/view/38737/459/



YreQ - 12-11-2009 12:41

Przeczytałem wszystko.
Dużo tego ale analogie zauważam do moich.
Moje - Nasze wyboje prawne trwają od ponad 9 lat.
Jedyna nadzieja w unijnej dyrektywie Natura 2000.
Czego nasz urzędnik się obawia - to jedynie unijnych restrykcji i kłopotów związanych z cofniętymi dotacjami.
Bo będzie wtedy na niego.
Inne sprawy załatwia sie w gronie własnym - polityczno-administracyjnym
Dlatego odpuślili sobie "na razie" tereny przy Odrze - złoże Ścinawa i chcą zacząć od Miłkowic. Liczą, że na przestrzeni kilkudziesięciu lat coś może się zmienić "na ich korzyść" i dobiorą się do reszty węgla przy terenach chronionych.

Chyba jeszcze mało kto zdaje sobie sprawę jak głośna będzie sprawa potencjalnej kopalni odkrywkowej pod Legnicą gdy zaczą się procedury koncesyjne.



YreQ - 12-11-2009 12:45
WARSZAWA Rząd przyjął politykę energetyczną

Bezpieczeństwo energetyczne naszego kraju ma być oparte o własne zasoby, przede wszystkim – węgla. To jedno z najważniejszych założeń polityki energetycznej państwa do 2030 roku.

Niespełna tydzień temu we wrocławskiej redakcji „Gazety Wyborczej” zorganizowano spotkanie, którego tematem było pytanie: „Co zrobić z legnickim węglem”. Po raz pierwszy przy jednym stole zasiedli przedstawiciele samorządów – gmin, leżących na tzw. legnickim złożu węgla brunatnego, Kopalni Węgla Brunatnego Turów, Instytutu Górnictwa Odkrywkowego „Poltegor” a także naukowiec z Muzeum Przyrodniczego Uniwersytetu Wrocławskiego, przedstawiciel firmy Ernst&Young oraz dziennikarze.
Relację z tego spotkania opublikowano w dzisiejszym wydaniu „Gazety”. Rozmówcy poruszyli kwestie i odkrywki, jako metody wydobycia węgla, protestów społecznych i odnawialnych źródeł energii.
- Na razie jednak te alternatywne technologie są dotowane – powiedział m.in. prof. Jerzy Bednarczyk z „Poltegoru”. – Jeszcze przez lata węgiel będzie podstawowym źródłem energii.
Te słowa potwierdza przyjęta w miniony wtorek przez Radę Ministrów „Polityka energetyczna Polski do roku 2030”. W dokumencie tym jednoznacznie wskazano, że bezpieczeństwo energetyczne kraju będzie się opierać na własnych zasobach, a w szczególności – na węglu kamiennym i brunatnym.
Polska będzie zmierzać do zmniejszenia energochłonności swojej gospodarki, będzie dywersyfikować dostawę paliw – uwzględniając nie tylko kierunki dostaw, ale i różnicowanie technologii produkcji; w dziedzinie wytwarzania energii elektrycznej stawiamy na energetykę jądrową, w dalszej kolejności – na odnawialne źródła energii. Równolegle też będziemy dążyć do ograniczenia oddziaływania energetyki na środowisko.
Wieloletnia strategia dla kraju artykułuje najgorszy sen samorządów z naszego regionu: złoże węgla brunatnego „Legnica” (obok „Gubina” i „Złoczewa”) ma być wpisane do Koncepcji Zagospodarowania Przestrzennego Kraju i innych dokumentów prawnych – po to, by uchronić tereny złóż przed dalszą zabudową infrastrukturalną.
Z załącznika do strategii pt. Program działań wykonawczych na lata 2009-2012 dowiadujemy się, jakie zmiany legislacyjne mają być wprowadzone już w przyszłym roku. To m.in. „wprowadzenie w ustawie o gospodarce nieruchomościami możliwości nabywania bez przetargu przez podmioty realizujące cel publiczny związany z wydobyciem węgla brunatnego nieruchomości, położonych granicach terenu górniczego od samorządów lokalnych i Skarbu Państwa”; to „stworzenie organom administracji geologicznej, poprzez wprowadzenie hierarchiczności planowania, możliwości ustalania zasad zagospodarowania obszarów występowania złóż, które nie są przedmiotem eksploatacji, a które stanowią cenną surowcową bazę rezerwową" – w drodze nowelizacji ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym.
Już w 2010 r. węglowe złoża mają być uznane za zasoby strategiczne i w wojewódzkich oraz miejscowych planach zagospodarowania mają być chronione przed dalsza zabudową. Procedury, umożliwiające skuteczną kontrole państwa nad ustaleniami miejscowych planów będą znacznie uproszczone.

Fakt, że rząd już przyjął "Politykę energetyczną" nie zniechęca naszych samorządowców. Wójt lubińskiej gminy nie wierzy, co prawda, by dokument został odrzucony przez Sejm czy Senat, ale zapewnia, że gminy będą o swoje prawa walczyć dalej.

- Mamy już formularz skargi do Unii Europejskiej - powiedziała Irena Rogowska. - Wykażemy, że rząd wprowadza tak istotne zmiany bez przeprowadzenia konsultacji społecznych.

Niemal wszyscy samorządowcy z terenu zagłębia miedziowego będą obecni na Forum w Krzyżowej. Mają nadzieję, że uda im sie tam spotkać z wicepremierem Waldemarem Pawlakiem. Ma im w tym pomóc eurodeputowany Piotr Borys.

- Nie wiem, czy ta rozmowa, nawet jeżeli do niej dojdzie, coś da. Ale przynajmniej chcemy, żeby pan premier dowiedział się o naszym istnieniu. I niech wie, że my chcemy rozmawiać, pojedziemy nawet do Warszawy. Niech tylko wyznaczy termin - powiedziała Irena Rogowska.

http://www.powiat-lubin.pl/news.php?id=2781
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ewagotuje.htw.pl



  • Strona 44 z 57 • Wyszukano 4663 wypowiedzi • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14, 15, 16, 17, 18, 19, 20, 21, 22, 23, 24, 25, 26, 27, 28, 29, 30, 31, 32, 33, 34, 35, 36, 37, 38, 39, 40, 41, 42, 43, 44, 45, 46, 47, 48, 49, 50, 51, 52, 53, 54, 55, 56, 57